Home FANTASY PREMIER LEAGUE Wnioski przed GW1 23/24

Wnioski przed GW1 23/24

4
2

Kilka refleksji i wyznań z wnętrza dziwnej matni przed nadchodzącym sezonem.

Nie pamiętam, kiedy ostatnio wpatrywałem się w pustą „kartkę” i zamarłem bez pomysłu. Teraz tak właśnie się stało. Jest poniedziałkowy, zimny poranek. Siedzę w jedynej w okolicy kawiarni, obok laptopa w doniczce stoją fioletowe kwiatki, z drugiej strony herbata jaśminowa z cytryną i modem do wi-fi. Żyć nie umierać. Nic, tylko pisać.

Ten tekst nie będzie zawierał eksperckich porad do składu. Nie będę debatować nad dylematem Salah/Kane/żaden (tu jestem stronniczy) ani nad wyższością danego mida za 6.5 – jest milion innych stron/serwisów/fanpejdży/mejwenów/zapaleńców/wszystko wszędzie naraz do zapoznania się z faktami i piłkarską astrologią spod znaku opty. Zresztą, akurat w moim przypadku ciężko było kiedykolwiek mówić o byciu ekspertem. Odgrywałem raczej rolę królewskiego błazna. Kogoś, kto otrzymał licencję na rozśmieszanie, by przerobić tabelkę ze statystykami na czytelny tekst o zabarwieniu rubaszno-rozrywkowym. Zajęcie miejsca w top5k w niezapomnianej kampanii 19/20 okazało się jednorazowym wybrykiem – ostatnie trzy sezony skończyłem wyraźnie poza top100k. Czułbym się nie w porządku, gdyby moja osobista opinia miała być ważniejsza od opinii lepszych graczy tylko dlatego, że okazałem się w swoich tekstach zabawny i nic ponadto.

Kiedy latem 2019 Garret i Gruwwa zdecydowali się odstąpić od regularnego pisania i przekazać pałeczkę, jak rzadko wykazałem się w życiu pozytywną bezczelnością i napisałem Gruwwie testowy artykuł. Nie chciałem dać umrzeć wnioskom śmiercią naturalną – to były zbyt ważne dla mnie, i nie tylko dla mnie, teksty. Od kiedy dowiedziałem się o Niszowym Blogu, korzystałem z tony statystyk od Gruwwy, a czytanie Garreta stało się nieodłączną częścią zabawy w FPL. Nieraz wybuchałem śmiechem na głos, a przy okazji stałem się całkiem przyzwoity w te piłkarzyki.

Generalnie rok 2019 to w moich wspomnieniach czas szczególny. Jakoś tak się dzieje w moim życiu, że osobiste, emocjonalne porażki idą w parze z sukcesami w innych sferach. Takim sukcesem – poza światem FPL żadnym, ale tutaj ogromnym – było właśnie dołączenie do ekipy Niszowego Bloga i oddelegowanie mnie do pisania wniosków. W tym samym czasie udało mi się otrzymać pierwszą poważną pracę jako korepetytor matmy w prywatnej firmie, a jakby tego było mało, przyjęto mnie do dodatkowej pracy zdalnej przy projekcie naukowym. Jednak cała ta kumulacja była poprzedzona bolesnym zerwaniem z dziewczyną i zakończeniem pierwszego poważnego związku. Bolesnym do dzisiaj, bo wtedy łatwo mi przychodziło przypisywać drugiej osobie złe intencje, a z latami emocjonalnego dojrzewania stopniowo docierało do mnie, że to ja zachowałem się paskudnie, jak pryszczaty chujek. W każdym razie mój stan psychiczny nigdy nie był tak kiepski, jak w drugiej połowie roku 2019. Mimo prac i mimo dokładania swojej cegiełki do Niszowego Bloga. Bardzo się cieszę, że mogłem wtedy zarobić miliony monet (jak na studenta) w ciekawych miejscach i do tego dostarczać Szanownym Czytelnikom trochę anonimowej rozrywki i szydery wyrosłej z moich osobistych frustracji. Nie chcę myśleć, gdzie dziś byłbym bez tego. Fun fact: jak w marcu 2020 uderzył lockdown, wzruszyłem tylko ramionami.

Od początku wiedziałem, że pisanie wniosków nie będzie spacerkiem. Dwie prace z dojazdami wraz z próbą treningów w B-klasie (szybko odpadłem) i zawirowaniami na ostatnich przedmiotach na uczelni już w tym momencie było czasowo kosztownym kombo. A tu tydzień w tydzień trzeba było wyciąć passmapki, wykrzesać z siebie 2k-3k słów z masą liczb i jakoś połączyć to w śmieszne wyrazowe kombinacje i usmażyć na głębokim tłuszczu z memów. Wcale nie dziwiłem i wciąż się nie dziwię Gruwwie i Garretowi, że zrobili sobie sezon przerwy, a potem poszli w podcast. Ja już po pierwszym sezonie głęboko się zmęczyłem i gdyby nie przemiły odbiór tekstów i gdyby Pazdan nie wlał mnie wiary podczas jednej ze wspólnych rozmów, nie przedłużyłbym „kontraktu” na drugi sezon.

Inną sprawą jest, że FPL-owe uniwersum diametralnie się rozrosło i wciąż rozrasta z roku na rok. Czasy świetności i monopolu Niszowego Bloga dawno odeszły do lamusa. Trudno dziś znaleźć imię na Twitterze, któremu ktoś nie dodał przedrostka FPL. Wokół oficjalnej strony krąży po orbitach multum kont i serwisów, także tych powiązanych ze słynnymi Wieżami. Sporo wspomnianych kont ma swój własny Patreon/Patronite albo Buycoffee, nie wspominając o przychodach z YouTube’a, zwłaszcza nad Tamizą. Zagłębianie się w króliczą norę liczb zostało więc umotywowane źródłem dodatkowych dochodów, jeśli nie pełnoprawną pracą – niezmiennie jest to dla mnie abstrakcyjna myśl. Nie będę dziadersem spod znaku za moich czasów nikt nie myślał o Patronicie, bo to też nie byłaby prawda. No kurde, minęły tylko 2 lata od mojego ostatniego artykułu. Pieniądze nigdy nie były moją motywacją, każdy tekst napisałem spod szyldu pasji i spod znaku serca, ale przecież to samo powie każdy ekspert FPL na moim miejscu. W każdym razie pasja pasją, a życie życiem.

Mam 27 lat, a wciąż mieszkam z mamą i bratem. Zostawię kryzys mieszkaniowy i światową geopolitykę w spokoju, bo inaczej ten tekst nigdy się nie skończy. Niby mam 2 prace, ale jedna jest na pół etatu, a umowa wygaśnie w październiku. Druga jest sezonowa – scenariuszowa – ale ostatni raz zajmowałem się nią w kwietniu i mogę co najwyżej przewidywać, że zgodnie z mglistymi komunikatami powróci do mnie na jesień. Trudno w takich warunkach mówić cokolwiek o pewności, knuć nad przyszłością tak konkretnie jak nad poszczególnymi gameweekami. Chciałbym zajmować się pracą jak pasją, ale na chwilę obecną jest odwrotnie. Staram się ogarnąć życie jak mogę, ale za wyjątkiem pisania tutaj, żadna moja twórcza aktywność nie wypaliła. Nie mogę pochwalić się Wam własną powieścią, pisaną w latach 2015-2020, bo nikt jej nie wydał. Jej remont generalny od pół roku stoi w miejscu, bo miałem inne zobowiązania. Nie mogę zająć się pracą na planie filmowym, bo ani nie przyjęto mnie do filmówki na reżyserię (trzykrotnie), ani na kurs asystenta reżysera (dwukrotnie), ani nie przyjęto moich drobnych amatorskich prób filmowych na niezależne festiwale (wchujkrotnie). Tak jakbym się do niczego nie nadawał. A tak wcale nie jest, znam swoją twórczą wartość, a przy tym kocham filmy. Światełkiem w tunelu jest mój kanał na YT, który idzie w dobrą stronę, ale bardzo, bardzo powoli. Gdyby nie występ w Milionerach i niespotykany zastrzyk oszczędności, to znów: nie chcę myśleć, gdzie byłbym dzisiaj.

Zabawne, że piszę tak przykre rzeczy, a ledwie w czerwcu ukończyłem kurs i napisałem pierwszy pełnometrażowy scenariusz, który wysłałem na profesjonalny branżowy konkurs. Teraz tylko czekam na werdykt. Jeśli nie daj Boże zdobędzie nagrodę, będę przecież przeszczęśliwy. Moja nieistniejąca na ten moment filmowa kariera wreszcie się rozwinie, ludzie zaczną mnie traktować poważnie, a ten wpis zwyczajnie spleśnieje. Tylko czy na pewno? W każdym razie byłbym naiwny, zakładając taki – nomen omen – scenariusz. Szansa na nagrodę jest znikoma, co najwyżej niewielka. Nie jestem przecież jedyną osobą w Polsce, która potrafi napisać porządny tekst.

Lato 2023 powoli staje się moim drugim największym mentalnym kryzysem. W Summer time na całego wsiąka Summer sadness. Radzę sobie z tym, robiąc to, co lubię: biegam jak pojebany, 110 km w 14 dni. Lada dzień pojadę na jednodniową wyprawę rowerową. Tylko jakie to ma znaczenie? Gdy pisałem wnioski, miały one znaczenie – docierałem do innych ludzi, dawałem im coś od siebie i przyjmowałem coś od nich. I tylko szkoda, że nie mogłem dzięki nim pozwolić sobie na wyprowadzkę z domu i wreszcie się w pełni usamodzielnić.

Z kolei rzeczy postwnioskowe, które mogły mieć znaczenie, póki co nie wypaliły i powoli kończą mi się pomysły na życie. Mam jeszcze parę w zanadrzu i jestem wobec nich sporym optymistą, ale co, jeśli i one miną się z celem? Z wolnego biegania czy jazdy na rowerze raz w roku nie będzie sposobu na życie. Nie jestem Forrestem Gumpem. Nikt nie jest. Karaś ostatnio próbował, no ale karasie jedzo gówno.

Jeśli młodzieńcza energia jest strzelistą pulsującą magmą, dorosłość jest opadającą stygnącą lawą. Gęstniejącą skorupą. Jeśli ktoś ma przyjemną skorupę – ukochaną osobę, wspaniałe dzieci, pracę marzeń, you name it – życie staje się co najmniej całkiem znośne. Wiadomo, są problemy, ale jest dobrze. W nieprzyjemnej skorupie jest na odwrót. Wiadomo, są momenty, ale jest źle. Wtedy trzeba czerpać z tych rzadkich drobiazgów. A czas biegnie. Lawa stygnie. Gęstnieje. Nigdy nie było łatwo, ale łatwiej już nie będzie.

Gdzie w tym wszystkim FPL? Może właśnie jest wszędzie. Jak Bóg. Tyle że nie jest to Bóg miłościwy, a raczej Bóg rodem z Blasphemous Rumours od Depeche Mode, czy Bóg rodem z Halo od Porcupine Tree. Bóg kapryśny i szyderczy, który zrzuca wyzwania i zmagania jak deszcz w lasach równikowych, albo jak w listopadzie. Bóg, który otwarcie śmieje się z człowieka, jego marności i głupoty. Wznieca nadzieję, a potem ją dławi. Pomaga litościwie się podnieść, a potem podkłada nogę. Janus o dwóch twarzach. Czy nie jest to opis FPL? Czasem nie pozostaje nic innego, jak kupić kwiaty i oprawić skrina z kolejki w ramkę. Czasem nie pozostaje nic innego, jak się wylogować i zrobić kilka dni przerwy, by nie nabawić się PTSD. FPL to gra dylematów. Jeśli bierzesz udział dla tej odrobiny adrenaliny, a Twoim największym życiowym dylematem jest Salah vs Kane, już wygrał_ś.

Nie będzie szczególnej pointy. W FPL-u do pierwszego deadline’u wszyscy są jawnie równi i sprawiedliwie wszyscy są na pole position. Dlatego tak lubimy knucie przed pierwszą kolejką, w przeciwieństwie do knucia w życiu. Tu równość i sprawiedliwość jest nie tylko rzadka, ale i nieoczywista. Część z Was jest w trudniejszej sytuacji niż ja, ja walczę tylko i aż o marzenia, przyszłość i przerwanie łańcucha samotności. Nie muszę walczyć o przetrwanie. A jednocześnie nie ma co licytować się na cierpienie. Każdy z nas z czymś się zmaga. Dlatego pomagajmy sobie wzajemnie i sami prośmy o pomoc – partnera/partnerkę, przyjaciół, rodzinę, profesjonalistów. Bądźmy dla siebie mili, choćby do porzygu. Przytulajmy się dłużej niż trzy sekundy. Słuchajmy wartościowych podcastów i dobrej muzyki. Oglądajmy wspaniałe filmy. Wygooglujmy kilka obrazów Haralda Sohlberga. Czytajmy świetne książki. Ruszajmy się, jeździjmy, zwiedzajmy, tańczmy. Wznośmy się ponad przeciętność. Życie jest śmieszne, śpiewajmy więc za ukrzyżowanym Ericiem Idlem: Always look on the bright side of life. Nawet jeśli Bóg okaże się zły, to chociaż my pozostańmy otwarci na dobroć. Na jej dawanie i przyjmowanie.

Zielonych strzałek.

 

 

4 komentarze

  1. KolleR

    10 sierpnia, 2023 at 11:20 pm

    Blog praktycznie jest już martwy. Często tęsknie za starymi czasami, gdzie się kojarzyło 80% ludzi. Znało się ich teamy i ich różnice. Świetny tekst! I da się bez reklam, bez zapraszania do wypicia herbatki czy zagrania u buka, gdzie na hasło masło masz 5% zniżki czy inne gówniane obniżki…Napisz coś od czasu do czasu:). Pozdrawiam

    Reply

  2. turbadrum

    9 sierpnia, 2023 at 10:42 pm

    Swietny tekst, az bym Cie obejrzal w tych milionerach 😀

    Reply

  3. Enthraller

    9 sierpnia, 2023 at 2:48 pm

    Ostatni raz na poważnie zaglądałem tutaj właśnie w okolicach 2018/2019 – to był mój ostatni sezon w FPL – i z wielkim smutkiem zauważam, że nie mam do nadrobienia tony tutejszych artykułów. Do powrotu zachęca mnie nowo poznany znajomy, więc postanowiłem zajrzeć na stare konto, chociaż czuję że to już nie to samo co kiedyś, życie teraz dużo szybciej płynie.
    W 2018/2019 byłem jeszcze na studiach lub chwilę po i chociaż miałem swoje problemy, to przecież nie były one aż tak poważne, bo byłem na studiach lub chwilę po. Wyglądały one na chwilowe i lwia część z nich była. Teraz powinno być lepiej – mam dobrze płatną pracę, narzeczoną, ślub w planach, regularnie ćwiczę – a jakoś do tego stany lękowe, zdiagnozowaną depresję i wizję wypalenia zawodowego na 30ste urodziny. Tak, lata 2018/2019 wspominam słodko-gorzko, ale z pewnym sentymentem – może właśnie przez te ostatnie piłkarzyki? Może właśnie ten cotygodniowy powrót do FPLa przywróci mi balans wszechświata i odmłodzi mojego ducha.
    Wszystkim z problemami życzę, aby były tylko tymczasowe i udanych gameweeków!

    Reply

    • Realista

      10 sierpnia, 2023 at 10:06 am

      Szczerze? To na jaką cholere robisz dziewczynie nadzieję jak nie chcesz takiego życia? Masz to o czym niektórzy marzą. Wypalenie zawodowe? To rusz dupę i zmień pracę, a jeśli masz ograniczone umiejętności do jednego zawodu to zmień jej postrzeganie. Każdy mówi, że szuka pracy marzeń, takiej która będzie także jego pasją… A może warto zdać sobie sprawę, że może z 20% społeczeństwa ma taką szansę i warto zacząć postrzegać pracę jako źródło które pomoże realizować Twoje pasje i marzenia. Wtedy jest zdecydowanie łatwiej.

      Reply

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *