Król wstał lewą nogą, czuł podskórnie że to będzie ciężki weekend a czeka go bitwa. Jego najlepsi rycerze i suto opłacani najemnicy przez pół miesiąca przebywali na wiejskich turniejach targowych, pokazując swoje nieprzeciętne umiejętności.
– Głupie tępe zakute łby – syknął.
Zszedł do sali narad gdzie czekali już wszyscy najważniejsi szlachcice.
– Gdzie mój wspaniały książę Egiptu? – od razu zapytał, nastała krępująca cisza.
Z końca komnaty łamanym głosem odezwał się German.
– Faraon jest chory Panie, świętował pod piramidami, nabawił się syfu i kiły.
Król zbladł jak córka młynarza.
– co? ale jak to? Mieliśmy wspólnie polować na lisy! – wypalił zaskoczony.
– Posłać po niego karocę natychmiast i leczyć jak najszybciej!
Jurgen kontynuował.
– Panie za to Szkot wyzdrowiał.
Król nabrał tym razem kolorów purpury, tylko spojrzał puszczając gromy, brodaty German usiadł speszony.
Wraz z całą świtą wpadli do zbrojowni razem z drzwiami. Ukazał się widok nędzy i rozpaczy.
Przy prawej ścianie muskuły pręży królewicz Harry wraz ze swoim giermkiem z dalekiej Azji. Obok nich wyleguje się bękart z nieumytymi długimi włosami, niezwykle skuteczny i przebiegły. Włoski siwy strateg kiwa na niego palcem, Król pokręcił tylko przecząco głową.
W kącie ostrzy sztylet assassin z Marakeszu, widać tylko błysk oka z pod kaptura, obok siedzi pobratymiec w futrze Wilka, przygłup Roman, otwiera paszczę i krzyczy.
– Jaśnie Panie jestem gotowy do bitwy.
Cała sala wybucha śmiechem. Po lewej nieśmiały rycerzyk odziany w resztki z wilczej sierści poleruje lekką zbroję, wstydzi się bo wszyscy wiedzą, że sił na polu bitwy starcza mu jedynie na godzinę. Z drugiej strony zbrojowni siedzi niski ciemny karzełek, szybki jak mewa przygląda się reszcie, obok niego najemnik z bandy Zbójcerzy chleję miód z mocnym dodatkiem.
– Co to za bestia tak wyje w lochach? – zapytał władca.
– To wojownik z Bałkanów, znów nie trafił z kilku metrów rywala i przegrali wojnę.
Nagle nieziemski blask wpadł do pomieszczenia, piękny chłopiec o wdzięku dziesięciu dziewek wszedł krokiem lekkim jak baletnica, zaczesał włosy na bok.
– Panie wróciłem z bitwy z chamami z kontynentu, cięli mnie mieczami ale ja szpadą i unikiem dałem rady, będę twoim dowódcą!
Za nim stanął w geście poparcia wysoki wojownik o dużych dłoniach z tym samym lwim herbem co piękniś.
Król odwrócił się do doradców.
– Ile w skarbcu mamy złota?
– 12 denarów i kilka świecidełek Pnie.
– Potrzeba najemnika na już! Propozycje?
– Diabeł z Lizbony! – krzyknął Wiking o twarzy dziecka.
– Syn Szamana – podpowiada German.
– Najlepszy będzie płaczliwy Paź lub mocarny Rudzielec – szepcze łysy strateg.
Zaczęły się kłótnie i przepychanki na argumenty.
Król załamał ręce, usiadł, zgarbił się i posmutniał. Zapadła cisza, w końcu wymamrotał.
– Nic nie wydamy, czekać co powie znachor i… – ostatkiem sił wydał niewygodny rozkaz.
– Uwolnić bestię!
Nazajutrz wojskiem dowodził urodziwy szermierz spod sztandaru Lwa, padł od pierwszej strzały, od drugiej padł jego kompan. Dowodzenie przejął królewicz Harry, posłał w bój swojego szalonego giermka o skośnych oczach, który ciął z precyzyjnie i dotkliwie. Mimo to pierwszy dzień okazał się klęską, sabotażu dokonała mała mewa co obniżyło morale.
Drugiego dnia losy pojedynku zaczęły się odwracać, zabójczy bękart w niebieskim płaszczu rozbijał w pył wroga. Przeciwników dobił niezłomny Szkot spod sztandaru czerwonego smoka. Niestety nie zdecydowano się użyć bałkańskiej bestii, a była do tego idealna sposobność, szansa została zaprzepaszczona.
Najemnicy dowiedzieli się o skąpstwie króla, pod nieobecność wojska postanowili zgładzić niewdzięcznika. Zakradli się pod wieczór do zamku.
Płaczliwy Paź ze stresu dostał rozwolnienia i zawrócił, jego rudy kompan spadł z konia tuż przed bramą, podobno wystraszył go kogut. Dwójka zabójców dostała się do środka. Syn szamana miał słabą wolę i połakomił się na lisie futro z brylantami, został przyłapany i pojmany. Do komnaty Króla jako jedyny dostał się Diabeł z Lizbony, za pierwszym razem nie trafił sztyletem, jednak staż przyboczna najwidoczniej nienawidziła swojego Pana i pozwoliła powtórzyć atak, tym razem Diabeł trafił i wykręcił bebechy władcy.
Potyczka jest wciąż nierozstrzygnięta, jej losy pozostają w bardzo niepewnych rękach, na polu bitwy do starcia szykuje się dwóch rycerzy w wilczych skórach i najemnik od herszta Zbójcerzy.
