Fantasy Premier League, niszowy blog o #FPL

Co poszło nie tak: niedz, GW23

Hate & Love

Podobno Hitler nienawidził i kochał Anglików. Podziw dla mieszkańców wysp mieszał z nienawiścią. Im bardziej sympatyzował, tym więcej nie rozumiał i nienawidził. Nienawidzę Carrie Mathison z serialu Homeland. Nie znoszę jej cyklofrenii, mimiki, barwy głosu, wyborów. Im bardziej się złoszczę, tym mocniej przeżywam jej każdy fabularny zakręt. Oczywistą oczywistością te same odczucia odzwierciedlają FPL. Powtarzałbym się już tylko teraz. Hate & Love. Jest jak jest. Nic tego nie zmieni.

Asem w rękawie 23 kolejki był Costa. Występ zgoła nieoczekiwany. Cios dla wszystkich, którzy poszli w kierunku Aguero-Austin-Kane, i prezent dla cierpliwych, lub tych, którzy uznali, że Kun & Costa przewodzić będą ich dzikiej karcie. Należę do tysięcy, którzy sprzedali Costę. Decyzja decyzją. Założyłem, iż power four w pomocy da mi więcej punktów niż chimeryczny Costa. Rozpocząłem od porażki, a dokładniej tak zaczęli Hazard i ADM, ale byłbym głupcem gdybym teraz złorzeczył na własne decyzję. 23 kolejka wynagrodziła cierpliwych. Ja straciłem mnóstwo punktów na Downingu, Eriksenie i Coscie. Tłumaczę to sobie tym, iż chciałem mieć taki skład jak teraz. Zwlekanie by to uniemożliwiło. No kto mógł przewidzieć, że tak się los zemści. Pośpiech się mści. Po cichu liczę, że niedługo i mi cierpliwość się opłaci. ADM na przykład właśnie robi się różnicą. Tak jak cały United.

Przed 23 kolejką dzikie karty szły raczej w potężną pomoc. Stąd tyle osób pozbyło się Costy. Po kompromitacji Swansea, dzikie karty prawdopodobnie pójdą w kierunku Kane-Aguero-Costa. Opcją na 4 pomocnika mianowany został właśnie Puncheon albo Gayle. Gdzieś w tle zauważono Oscara, Sterlinga, Cazorlę, nawet Elię. Zatem dzisiaj, drogi wielu się rozejdą. Costa ponownie będzie języczkiem uwagi. I tak jak parszywie poszło mi wczoraj, to nie może umknąć fakt, że znienawidzona przeze mnie zabawa stała się jeszcze ciekawsza.

Celnie zauważył Gruwwa, że polega ona głównie na walce z samym sobą. Ze słabościami, pośpiechem, nieudanymi decyzjami…..  wiele tu można wymienić. Dochodzi do tego, że jestem niemal ślepy na konkurencję i tabele. Zmagam się przede wszystkim z wieżami FPL.

Perłą w koronie miał być dzisiaj pojedynek Manchesteru City z Kanonierami. Pierwszy prawdziwy test Aguero i ostatnia nadzieja pozbawionych Costy graczy. Zwłaszcza, że wcześniej swoje dorzucił Downing i Carroll. Rok temu City rozbiło Kanonierów 6 : 3.  Dzisiaj frajersko przegrało 0 : 2. Nie chce mi się już pisać o tej kolejce. Może to mało profesjonalne zachowanie, ale moje zdrowie i samopoczucie szuka właśnie okruchów życia między krzesłem a podłogą. Pocieszam się, że moja pierwsza dzika karta, wzięta gdzieś w okolicach GW3, zakończyła się również tragicznie i dopiero następne kolejki nadały jej sens i blask. Pozostało 16 kolejek. 16 decyzji związanych z opaską. 16 może dobrych decyzji. Kreślę teraz grubą linię, za którą już się nie chcę cofać. Ale póki co potrzebuję odpocząć, nie myśleć o FPL i wytłumaczyć sobie kilka rzeczy. Na jakiś czas będę nieobecny i niewidzialny.

Exit mobile version