Home GW Brexit. Trump. GW12. Co poszło nie tak – sob, GW12.
GW

Brexit. Trump. GW12. Co poszło nie tak – sob, GW12.

0
0

rumgone

Łaska nie miała dziś na imię FPL. Następuje w sezonie taki moment, kiedy menedżer patrzy w ekran fantasy premier league i nagle świat się zmienia. Pojawia się parząca jak błyskawica myśl, dłoń nerwowo sięga po butelkę i … chuj. To już jest koniec. Nie ma już nic. Dlaczego skończył się rum? Pusta butelka rozbudza uczucia i przede wszystkim pytania.

Dlaczego w sobotę siedzę od 13:30 przy FPL? Kiedy ów krąg się zamknął? Pojawia się melancholia i tęsknota za utraconym, poczucie skończoności, a brak możliwości powrotu wzmacnia ten stan. I słusznie, w którymś z wydań, tekstoteka filozoficzna zauważa, że wówczas łatwo przejść do konstatacji, iż w życiu wiele rzeczy kończy się równie szybko, jak rum. Szczęście, zdrowie, powodzenie, młodość. Punkty Aguero, Lukaku, Firmino, Coutinho i wielu innych. Dociera się do końca. Do pustego dna, które może być metaforą śmierci lub wszystkim złym z czym normalnie kojarzone jest FPL. Kolejka za kolejką staje się czynnością niemal rytualną a w momencie refleksji, nad GW jak dzisiaj, menedżer doznaje oślepiającej iluminacji. Ostatni gwizdek na stadionie Czarnych Kotów pozornie coś kończy a przecież za tydzień ponownie rozpoczną. Sekundy, minuty poświęcone „zabawie” to od jakiegoś czasu również nasze życie. Moje. Wasze. W takich chwilach jak dzisiaj wzorowo marnotrawione.

Po zdumieniu przychodzi zwątpienie. Jedno z najmroczniejszych i najpotężniejszych bóstw FPL. Oplata nas czarną winoroślą i ciągnie w dół. Po odkryciu innego wymiaru w tych samych rzeczach, menedżer zaczyna wątpić we wszystko wokół. W to, że jest tak, jak widzi. potem, że wszystko to, co uważał za pewne, rozmywa się w mgle niepewności, następnie priorytetowe transfery tracą barwę oczywistości, przestają być ważne, przestają mieć sens. Cała gra przestaje mieć sens. Bo co usprawiedliwi 14 dni śledzenia repów, kombinowania z FT a później, zaliczenie po sobocie 22 punktów! Plus o zgrozo około 15 na ławce. Nic. Oczywistą oczywistością jest to, że świadomość bywa przekleństwem. Łatwiej byłoby sprawdzić wyniki w środku tygodnia, kupić Toure i przejść obok weekendu krokiem Jacka Sparrowa.

Na zwątpieniu własną filozofię budował Kartezjusz. Uznał iż aby być pewnym swojego jestestwa trzeba we wszystko zwątpić. Zatem wątpię. O kurwa jak bardzo. Patrzę na zakurzony ekran, słucham łomotu z głośników i nawet nie szukam odpowiedzi tylko prędzej otwartej furtki aby uciekać. Wspomniany Kartezjusz uznał, że skoro wątpimy to szukamy rozwiązań. W co wątpię? We własną intuicją i zmysły. Punkty na ławce parzą jak pierwsza myśl po sprawdzeniu wyniku. Wątpię w statystykę – ale to się nie liczy, bo tak po prawdzie zawsze w nią wątpiłem przekomarzając się z Gruwwą. Wątpię w zdrowo zdroworozsądkowe opaski. Tracę ciepło. Tracę czas. I wiarę. Zmysły. Skazany na niedoskonałość i co weekendową mizerię doświadczam uczucia niemocy. Nienawidzę tego. A przecież jutro gra Chelsea a cała ta cholerna liga non stop do końca roku, w święta, nowy rok i kurwa w chanuke. Dokładniej dzień później. Stąd już o krok do szaleństwa. Do wywalenia z hukiem całej pachnącej chomikiem drużyny i szukania nowego otwarcia z hitem za kilkadziesiąt punktów. Jak inaczej skoro dzisiejsza sobota wygląda tak  – gdzie oczekiwania są pierwszym freskiem a rezultat ostatnim, malowanym pilnie przez Capoue, Toure, Girouda i Antonio.

11

A potem przychodzi wieczór. Codzienność. Jej rytuały, małe drobiazgi, które zazwyczaj przy FPL normalnie umykają. I wszystko o czym piszę – cała ta żółć, zwątpienie i rozczarowanie – ucieka niczym piasek przez palce. Napisałem co czułem i tym samym sobota przechodzi do annałów nieudanych kolejek. Nie pierwszych i przecież nie ostatnich. Dębowe regały uginają się od zakurzonych, pokrytych pajęczynami i pleśnią, tomów. Nie jestem miękką cipą aby po 22 punktach odpieprzać Rejtana, nie jestem również nieopierzonym żółtodziobem aby spodziewać się czegokolwiek dobrego po skutkach uzależnienia. Cieszyć się będę codziennością i ciszą. Wnioski i  cyfry wyciągniemy w poniedziałek. Pochylimy się również nad Harrym, który 80 minut chodził obok spotkania a później zapakował niszowe dwie bramki. Oraz o Redzie, który zaliczył 2 asysty, stracił 3 bramki i dostał czerwoną kartkę. Tymczasem – Fuck you FPL.  I drink and I know things. O tak Tyrion. O kurwa tak.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *