Fantasy Premier League, niszowy blog o #FPL

Oczekiwania przed GW19

Do or do not.

Najpiękniejszy w FPL jest dzień następny. Wynik jest już przeszłością. Strzała świeci, wynik pojedynku pucharowego FPL będzie z naszą drużyną już do końca. A skoro dorobek z wczoraj przynależy do historii, wypada skupić się na GW19 i walczyć dalej.

1. Mój kapitan strzela bramkę. Manchester City zagra u siebie z Burnley – materiałem na opaskę jest chyba niemal każdy Obywatel, nawet Zabaleta. Dowcip posiadaczom Silvy czy Toure wyciąć może Jovetic. Decyzje o jego występie podjęte będą przez Pellegriniego na ostatnią chwilę. Dalej jest już ciężej: Austin zagra u siebie z Crystal Palace, którzy stracili 7 goli w ost. trzech meczach. Młody Anglik znowu siać będzie zgrozę i mayhem? Tyle, że coś mnie odpycha od opaski dla gracza QPR. Wydaje się zbyt oczywista. Chelsea ma wyjazd do Southampton – po wczorajszym popisie Costy, nie napiszę już o nim ani jednego złego słowa. Jest na niedzielę bezpieczną opcją – wg mnie na 90% zagra. City ante portas. Benteke?  Jego jedynym w tej chwili atutem jest kalendarz. Bony? Pytanie czy zagra. Oryginalnym pomysłem może być ktoś ze Stoke City – tyle, że tam rotacja w ataku. Pozostałe pojedynki zapowiadają się ciężko, a zmęczone boxing day drużyny grać będą nierówno.

2. Czyste konta. Prawdopodobnie City. Trzecie z rzędu Chelsea? Jest to również prawdopodobne. Spadła cena Bainesa, i tak, wiem ile punktów zdobył wczoraj, ale jak się przyjrzeć statsom nie był to występ tragiczny. Problem Evertonu nie leży w Bainesie. Aston Villa gości Sunderland, tak więc na pokładzie melduje się Hutton. Pozostałe mecze to już loteria – na horyzoncie majaczy kalendarz Liverpoolu. Czy ktokolwiek skusi się po raz drugi na ich obronę?

3. Transfery. Boxing day okazał się dla mojej jedenastki gorzką pigułką. W sumie spodziewałem się po sobie większego zawodu. Spadłem góra o 800 miejsc. Pewne rzeczy ułożyłem już sobie w głowie i nauczyłem, że oczywiste oczywistości w FPL okazują się często podpuchami. Definicja łatwej ścieżki, nie myślałem, że nawet tutaj okaże się ona tak prawdziwa. Wypierdoliłem (przepraszam, ale czasownik nad wyraz akuratny w tym przypadku) Girouda tam gdzie przynależy ta chędożona francuska franca. Muszę tylko wykombinować, czy iść dalej w hita, czy na spokojnie poczekać do dzikiej karty. To zaskakujące, że dopiero po fatalnym wyniku odkrywa się, iż FPL daje konkretną satysfakcję i determinuje dalej.

Jutro gramy. Nauczka z boxing day jest prosta: do or do not. Tyle, że nie sugeruj się plotkami, pewnymi opiniami i łatwą, zieloną ścieżką. Gdy się wahasz, nie rób nic. FPL zjada swój własny ogon – sprzedany zawodnik prędzej czy później ponownie zapunktuje. Nawet jeżeli był to Siggy, ze swoim jednym, ale celnym strzałem.

Exit mobile version