Fantasy Premier League, niszowy blog o #FPL

Baines, gdzie jesteś? Co poszło nie tak: sob, GW12

wybuch-grzyb-nuklearny

Gdzieś od tygodnia, myślami z przegródki FPL, rządził fatalizm. Dzisiaj im bliżej godziny 15, tym żywiej przypominał się niejaki pan Borek. W latach późnej komuny, prowadził w mojej budzie inspirujące zajęcia z Przysposobienia Obronnego. Taki pewnie odpowiednik dzisiejszej religii czy etyki. Pacholęciem wówczas będąc, wszystko wydawało się proste: wg niego, moja ścieżka przyszłej kariery była prostym wyborem pomiędzy roznoszeniem po blokowiskach mleka a zamustrowaniem mej chudej osoby do dywizji spadochronowej. Rzekomo z takowej wywodził się pan Borek – muskularny typ w bojówkach i śnieżnobiałym T-shircie, uczący krnąbrną młodzież ideologicznych meandrów lat 80. Zapytany o komunizm tłumaczył z przejęciem, że to taka sytuacja: przyjeżdża pod blok gruby Niemiec w merolu, wysiada i rzuca w tłum pytanie: kto chce kluczyki? A obywatele śmieją mu się w twarz, mając już takie dwa albo trzy. Polak natomiast jechał bryką do innego miasta i oddawał ją potrzebującym, bo w komunizmie wszystko było wspólne. Poza tym ideowo byliśmy ponoć lepsi, czyści, świadomi, wysportowani i ukierunkowani. Gdy nad szkoła np. przelatywał samolot, pan Borek żartował, że to nasi lecą na Berlin Zachodni. Pozostało zgadywać: ulotki czy bomby? I te jego wspominki z woja. Jednakże ulubionym lajt motywem pana Borka była postapokalipsa i niechybna wojna nuklearna, z którą to kapitaliści tylko czekali aby rozpętać. Intrukcje pana Borka były jasne: Amerykanie zrzucają bombę, i o ile nie rozpuściliście się albo od wybuchu dzielą nas sekundy, rzucamy się plackiem na ziemię, najlepiej za przeszkodą terenową – w szkole była frajda bo rzucało się za przewróconą ławkę, wcześniej wciągając tam podstępem biuściatą Madzię – przykrywamy głowę prześcieradłem, zamykamy oczy i czekamy cierpliwie aż przetoczy się nad nami fala ciepła i dwie fale uderzeniowe (ta pierwsza i powrotna). Później co najwyżej czekamy na stosowną mutację z Fallouta. Opcją była piwnica, ale wiadomo że czasu mało.

Tak więc przypomniał mi się pan Borek, bo przed 15 miałem ochotę położyć się pod ławką, zamknąć oczy i nie sprawdzać co z Bainesem, Welbeckiem, Moorem czy Downingiem. Wcześniej chyba okłamałem Gruwwę mówiąc, że się nie denerwuję. Zen trwał w ciul krótko. O 16 wyjrzałem jednak spod prześcieradła, przeczekałem obie fale, promieniowanie Gamma i popatrzyłem na neta. O ile czytało się wcześniej twittera, sociale czy fora to nieobecność Bainesa, Downinga, Sakho, Moora, Cisse, Eto nie powinna dziwić. Tyle, że jednym z aspektów FPL jest nadzieja, i przyznaję bez bicia – do końca naiwnie liczyłem, że Baines wybiegnie dla mnie na boisko. Albo taki Downing. A, że nadzieja matką głupców, teraz liczę, iż obaj zagrają za tydzień. Pozostało zatem liczyć na zastępców: Boyd i Taylor, za ile zagrają?

Zaczęło się o 16. W zachodnim Londynie zgodnie z planem. Bramki Costy i Hazarda dało Mourinho banalnie łatwe zwycięstwo. Grając ponad 60 minut z przewagą jednego zawodnika gracze Chelsea nie potrafili/ albo im się nie chciało dobić Fostera. Mecz nie rozstrzygnął niezbędności w składzie Fabregasa lub Hazarda, ponownie dzieląc ich menedżerom i rozdając po tyle samo bonusów. Wciąż idzie to w deseń: regularność kontra spontaniczność i wybuchowość. Na boisku lepszy był Hazard, ale liczył ktoś te sytuacje Fabregasa? Rozstrzygnął się za to dylemat, czy warto było kupować z powrotem Costę.

Newcastle z QPR to klasyczne nudy w pierwszej połowie. Jej najbardziej aktywny gracz – Taylor – zszedł z kontuzją, co musiało zaboleć nowych nabywców. Transfer na papierze wyglądał nieźle, bo obrońca grał OOP. Występ Austina dał za to trochę do myślenia wszystkim tym, którzy widzieli w nim nieskończone źródełko punktów i zacną różnicę za symboliczne grosze. Jeżeli nie ma swojego dnia, to kulawa pomoc QPR niewiele mu pomoże. Po prostu nie umie. Mecz zakończył Sissoko na 1:0. Kolejne CS Dummeta, Janmaata i Krula. Ktoś się cieszy, a ich punkty mają znaczenie w wielu tabelach. Transfery w stronę Yuna to elementarz Co poszło nie tak

Zaszalało Burnley – Stoke zagrało jak zwykle. Dwie bramki Ingsa raczej nie skuszą nowych posiadaczy, ale myślę że warto obserwować napastnika Burnley, gdyż kalendarz im sprzyja. Nie widziałem meczu, stąd nie mam zdania o jego występie. Dla mnie, jak i dla wielu, najważniejsza była postawa Boyda i Duffa. Ta zakończyła się łącznie na 4 punktach. Postrzegany jako opcja Moses zawiódł – bramkę dla Stoke zdobył Walter, asysta Bojanamartwe teamy się ucieszą.

Everton vs WHU. 1:0 i Lukaku. Opcją powoli staje się Barkley – 6.7 to dużo i zarazem mało – ale chyba problemem młodego Anglika przestało być miejsce w składzie. Wyrównał Zarate – niemal OG Jagielki, które by niejednym wstrząsnęło. Zwycięską bramkę zdobył Osman z asysty wprowadzonego Eto. 2:1 dla głównego układu sił FPL nie namiesza, nawet zaszkodzi niejednemu, gdyż Coleman, Howard czy Jagielka to popularny wybór. Posiadacze Bainesa, cierpliwie czekają na kolejny tydzień i czwartkową LE.

No dobra, wszyscy – a przynajmniej wielu czekało dzisiaj na 3 bramki Kuna Aguero. 53% top10k powierzyło mu opaskę. I w 90 minucie mełło przekleństwa na ustach. 2 punkty – bywa i tak, żalu nie mam, swoje szanse miał. Zwalam to na przekleństwo kolejki. Bramki dla City strzelali tym razem Jovetic i Yaya, dla Swansea Bony. Dwie rzeczy: Aguero w duecie z Joveticem rzadko trafia, najlepiej gra mu się solo. W duetach zaczyna grać dla drużyny, a nie dla nas. A czy Bony jest opcją? Pisałem wcześniej, że to ekstrawagancki wybór:  jednak, jeżeli ktoś dałby radę, upchnąć go jako 3 napastnika – to może mieć znaczącą różnicę w następnych kolejkach. Myślę, też że do łask menedżerów powinien powrócić Navas – wcześniej przemawiały za nim statsy, dzisiaj występ i asysta. Yaya wciąż za drogi. Pomysłem na następne kolejki powinna być również obrona SWA i Fabianski.

Grało jeszcze Leicester z Sunderlandem. Wasilewski wygryzł mi Moora. I tyle napiszę o tym spotkaniu. Festiwal CS dla posiadaczy… no właśnie kogo?

Danie główne podano. Arsenał gościł Manchester United. Czerwone Diabły ustawione 3:5:2, Arsenal z Sanchezem i Welbeckiem w składzie. Niegdyś ekipy z czołówki – dzisiaj z zazdrością patrzące na spokój Mourinho. Pytanie przed meczem było jedno: czy cyborg Sanchez będzie znowu punktować? Zaczęło się od huraganowych ataków zmotywowanego Arsenalu. Widziałem panikę w oczach obrońców United – ale DDG trzymał poziom. Kontuzję złapał szybko Shaw – wszedł Young (zmarnowałem przez niego 3 pierwsze kolejki i przegrałem browara). Z kolejnymi minutami kończyły się pomysły na atak Kanonierów. Welbeck chciał, bardzo chciał, aż za bardzo chciał. Podobał mi się Chambers, no i Sanchez. Z drugiej strony RvP, halo byłeś w ogóle na boisku? W 55 minucie zszedł kontuzjowany Wilshere. Miał jedną sytuację 100% na gola i drugą 100% na czerwień. Nie wykorzystał żadnej. Chwilę później z hukiem przepadło CS Chambersa – kosztem samobója Gibbsa oraz kontuzji Szczesnego. Trzeciej już w meczu. Zastąpił go 22 letni Argentyńczyk Martinez (Ospina kontuzja). I zrobiło się ciekawie. Na tyle, iż United uwierzyło w siebie, a Rooney – nareszcie Rooney pogrążył Kanonierów zabójczą kontrą na 0 : 2. I nareszcie punkty ADM! Tyle, że rany boskie, ta niewykorzystana okazja z doliczonych minut! Dlaczego ADM, dlaczego?! I kiedy miał być już koniec. Kiedy ubierałem buty, aby coś załatwić Giroud (zmiana wcześniej za Ramseya) uderzył fantastycznie na 1 : 2. Nerwówka do końca. Stłuczone jaja Di Marii. Żółtka kartka Girouda. I koniec, nareszcie. DDG bohater = Sanchez bez punktów. Świetny mecz Carricka i Smallinga. Powie mi ktoś teraz, czy za tydzień zagra Welbeck?

Sobotę kończę z wyjątkową i żenującą mizerią wartą 34 punkty. Pozostało mi aż dwóch zawodników – pfff, tak to widzę. Jutro potrzebny fpl odwyk, kino i balety. Nawet żadnej apki nie włączę – chyba, że tak aby nikt nie widział, bo może Lloris obroni karnego. Odwyk, ale obejrzałbym z ciekawości Liverpool – dokładniej Sterlinga, czy faktycznie zagra na szpicy. I jak mu pójdzie? Bo tu pomysłów nowych trzeba szukać. Tak czy inaczej, chyba nie ma co się bawić w długie wpisy jutro, czy pojutrze. W poniedziałek ostatnia salwa Southampton. I zamkniemy tą przeklętą kolejkę.

Ta kolejka miała być zła i dla wielu taka była. Dla mnie również. W poniedziałek zobaczymy kto przeszedł eliminacje do naszego pucharu, sprawdzimy na ile poważna była plota o domniemanej kontuzji Chadliego. Fatalna kolejka, ale te negatywne emocje – przynajmniej u mnie – gdzieś wyparowały. W sumie jechaliśmy na tym samym wózku. Lepsze humory mają przynajmniej posiadacze obrony z Chelsea, Newcastle i Sunderlandu oraz opaski na Coscie. Dzisiaj zielona strzałka.

 

Exit mobile version