Odkryłem iż cierpię na neofobię. Nie znoszę zmian. Niepokoi mnie nowe, inne – co więcej, wszystko układa się w logiczną całość! To choroba ludzi po 35 roku życia. Pasuje. No a wczoraj, zmieniając wytartą trasę rowerową na nową, rozjechałem nieszczęsnego jeża. Zmiany są złe. Dla jeży na pewno.
Może nie jest tak aż tak tragicznie. Wg dyrektora Internetu na neofobię chorował Kopernik, Einstein i Nicola Tesla. Zacne grono. Niestety, żaden z powyższych tęgich umysłów nie parał się FPL i nie czuł ścisku żołądka na myśl o nowych transferach, nowych nazwiskach i nowych drużynach. Dzisiaj FPL bije w rytmie wyłącznie dwóch newsów: nadciągającego kalendarza EPL, oraz transferów. Czyli zmiany. Na giełdzie nazwisk kotłuje się już konkretnie, a przyszłe opcje FPL wydają się pozornie nieskończone. A to dopiero rozgrzewka. Trudno spodziewać się, aby Ings w the Reds, Falcao w Chelsea, czy Sterling w (… tu wstaw dowolny duży klub z kasą) budzili konkretne emocje. Te duże dopiero przed nami. Od niewiadomych i niespodzianek (Pogba, Tevez, Kovacic) po dalsze losy Austina, Trippiera, Bolasie, czy Kane’a. Ściema gonić będzie ściemę, a konkrety umawiane są po cichu pod stołem, tudzież biurkiem. Zresztą ściemą będzie też kalendarz – forma ponad fixtures, to jedna z tych kilku lekcji ubiegłego sezonu.
Usiadłem do oczekiwań, nadałem im nawet modny serialowy numer, bo czas wracać z dalekiej podróży. Do GW1 daleko, ale wypada przysposobić się do maratonu. No i czas biegnie co raz szybciej. W ramach niechęci do zmian wkurzam regularnie Gruwwę torpedując pomysły zmian na blogu. Co najwyżej przychylny jestem wydaniu letniej kolekcji ciuchów niszowego bloga FPL, zapachów, oraz skrętu ku modzie, kawie i kosmetykom. Najlepiej od razu vlog, instagram i odrobina histerii. Albo hipsterii. Czasami przypadkiem trafię na jakiegoś newsa, zatem wiem gdzie leży lans i przyszłość. Przecież osobom trzecim FPL wydawać musi się nudne. Cyferki, statsy. Chyba, że mowa o najbliższych – dla nich FPL to uzależnienie i nieudane próby wysyłania nas na odwyk.
Nowy sezon na blogu rozkręcać się będzie powoli. Na pierwszy ogień pójdzie kalendarz, opis nowych drużyn, cykl dla początkujących oraz prywaty prosto z gorejących serc adminów. Myślę, że część stałych rubryk pozostanie bez zmian. Na pewno zaryzykujemy z nowymi – najwyżej się nie przyjmą. Wiadomo, że ponownie odpalimy ligę, puchar i duży turniej. Na koniec sezonu 2014/2015 zebraliśmy sporo pochwał, czuliśmy się spełnieni, ale zarazem podnieśliśmy własną poprzeczkę. W tym roku może być trudniej – nawet nam może zabraknąć asów w rękawie. Tak czy inaczej, powoli wracamy z dalekiej podróży. Nawet jeżeli urlopy jeszcze przed nami. Przykładem świeci sam Wenger:
Jest letnio, wakacyjnie i pełen chillout. Jest czas. Jeszcze jakiś miesiąc aż wieże EA odpalą FPL. Zatem zapraszam wciąż jeszcze letnio na bloga. Odpoczywajmy póki można od tego przekleństwa/cholerstwa/szaleństwa/pasji/hobby, ale zarazem trzymajmy rękę na pulsie. W nowomowie serialowej: stay tuned for our next episode.
Pierwszy sezon poza TOP10k. Czas na rewanż!