Home FANTASY PREMIER LEAGUE Pod sztandarem dzikiej karty

Pod sztandarem dzikiej karty

0
0

Pochwała nudy.

Nie mam nic do Brighton, ale…. w zasadzie wszystko zaczęło się od nich. Na starcie pozytywnie zaskoczyli jakością i punktami, a potem, w momencie kiedy kończyliśmy wykuwać w piaskowcu dumne podobizny Grossa i Trossarda, Brighton posłało pociski w prostych i z natury ufnych menedżerów FPL. Od zmiany trenera,  odwołaną siódmą kolejkę, po odwołany mecz przez i tak anulowany strajk kolejarzy. Było Brighton w składach. Nie ma piłkarzy Brighton w składach. Poza tym w wieku 96 lat umarła królowa Elżbieta II. Totalny goat rodów królewskich, władca, który niczym przedwieczne starożytne bóstwo rządził Wyspami przez 70 lat. Mijały pokolenia, Beatlesi, Sex Pistols, telewizja, Internet, wojny, dyktatorzy, skandale, sezony Premier League a Królowa wydawała się wieczna.

W rezultacie po blankowej kolejce 7 otrzymaliśmy przetrzebioną GW8. Dzika karta w wielu składach nareszcie ma sens. Skończy się narzekanie na kiszenie transferów, na nudny szablon, ponieważ ochoczo zastąpimy go nowym nudnym szablonem. Rzekomo Bakar już wrzucił. Problem, że nie ma się do czego przyczepić. Jego nudny szablon, i po prawdzie cały tt.fpl nudny szablon, jest z definicji absolutnie poprawnym szablonem. Takim samym, który na starcie sezonu dawał bardzo przyzwoite OR. I powinniśmy się do tego przyzwyczaić. Przy ilości kont FPL ponad 10 milionów na całym świecie, w rozgrywce na tych najwyższych szczeblach największą rolę zaczynają grać drobiazgi. Uczymy się kiedy zaczynamy tracić rzeczy, dlatego w pewnym momencie zauważycie, że życie w swojej zajebistości to gra w centymetry. Podobnie jak FPL, ponieważ w obu meczach, życiu i piłce nożnej, margines błędu jest bardzo mały. Pół kroku za późno, albo za wcześnie i się nie uda. Jeden transfer, jedno zawahanie nad opaską, o pół sekundy za szybko, za wolno, jedna zła decyzja, centymetry, których potrzebujemy są wszędzie wokół nas. Są w każdym życiowym wyborze, w każdej przerwie na grę, w każdej minucie, w każdej sekundzie, w każdym drafcie dzikiej karty. Walczymy o te centymetry, bo kurwa wiemy, że kiedy je zsumujemy to zrobią pieprzoną różnicę między wygraną i przegraną. Tak, uwielbiam Any Given Sunday Olivera Stone’a. Dlatego w szablonie Bakara, w każdym pozornie nudnym WC, najważniejsze są te centymetry, te 2 dobre różnice, które zadecydują o zielonej albo czerwonej strzałce. Dwa pozornie identyczne WC mogą się różnić trzecim napastnikiem: Kane vs Isak to w rezultacie 2 inne nazwiska na innych slotach, to również inna strategia np. powrotu do Salaha albo TAA. Smutny wniosek dwóch ostatnich sezonów jest taki, że najczęściej zawodzą te oryginalne i nieszablonowe dzikie karty. Jazda pod prąd, przy tak zunifikowanej zabawie przestała mieć sens. Trochę to smutne. Tylko trochę.

Druga myśl to jak bardzo istotny stał się balans. Planując GW8 powinniśmy już uwzględnić GW12, gdzie nie zagrają Manchester City i Arsenal. To lekka przewaga dla każdego, który nie odpalił karty, kto jakoś przeżyje nadchodzący weekend a WC zagra na GW13, do którego będzie spokojnie wyrzucać graczy Pepa Guardioli, tak aby w GW13 powrócić ponownie z potrojonym City i ew. Kanonierami. Natomiast każdy z odpaloną dziką kartą powinien mieć plan B już teraz. Salah może i utracił czynnik strachu, nie jest Baba Jagą fpl, ale dalej jest jednym z najlepszych piłkarzy Premier League. Podobnie Trent Alexander-Arnold. Dlatego już dzisiaj powinniśmy mieć 2 zawodników, których łatwo zamienimy na ww. dwójkę i ew. rezerwę w banku na transfery. Gwarantuję, że będziemy ich odkupywać. Nie ma również nic złego w składach WC, które już teraz na ławce zostawią TAA, Diaza albo Jamesa.

Osobny akapit powinien otrzymać Bowen. To ten pierwiastek chaosu, który mi umyka przy dzikich kartach. Piłkarz Młotów stał się różnicą dzikich kart, wykopanym w wulkanicznym pyle diamentem, który niczym wirus szerzy się w składach. Za moment, w piątek, będzie w co trzeciej dzikiej karcie. Zero zwrotów od początku sezonu, europejskie puchary, wyłącznie fajny kalendarz, a w weekend to starcie z Evertonem, ma dzisiaj ma tyle seksu co poniedziałkowe mecze Stoke City z Burnley. Podejrzewam, że Bowen, podobnie jak Salah, to ostatnie, w sprowadzonej ostatnio do statystyki i oddsów grze przeglądarkowej, symbole niepoprawnego romantyzmu FPL. Co za nimi przemawia? Skill, historia i wiara. Wierzymy, że się przełamią, więcej, chcemy być pierwsi, który dostaną ich grube punkty. Chcemy pokazać środkowy palec wszystkim wątpiącym i tak po ludzku mieć rację, mimo że teraz dość histerycznie szukamy formy Salaha w bramce z Ajaxem lub punktów Bowena patrząc w kalendarz i nazwisko. Pycha, to mój ulubiony grzech FPL. I niestety najbardziej mi bliski, dlatego nie nabijam się z wiary w Bowena czy Salaha. Been there, done this. Po latach bliżej mi jednak do Tomasza, zobaczę, dotknę to odpalę transfer.

Miałem nadzieję, że symboliczny dla mojego Kessel Run dziesiąty sezon FPL, będzie tym spokojniejszym. Rozgrywanym przede wszystkim na boiskach a nie na arkuszach Bena Crellina. Nie ma szansy, za jakiś czas wszyscy powrócimy do planowania podwójnych kolejek i połączonych z nimi czipów jak BB czy TC. Niedobrze, że ta myśl budzi mój wstręt już teraz, zanim zacznie się to całe szaleństwo. Dobrze, że po dziesięciu latach po człowieku zaczyna to już spływać. I czemu nie, obojętność to czasami najlepsze lekarstwo, gdy raz się przyznasz to porażki w FPL, sezon staje się jak puchowa pierzynka.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *