Nie będzie o strzałach, wykreowanych setkach czy kontaktach w boxie.
Myśli krążą niespokojnie. Jak perseidy na sierpniowym niebie. Mają swoją chwilę blasku, a później gasną i pogrążają się w otchłani wszechświata. Podobno papier jest cierpliwy. Ale nie dziś.
Gdy układacie WC, nie bądźcie jak atencjusze. Oni lubią na twitterze i czacie wystawać skład, żeby się ludziom pokazać. Zaprawdę, powiadam wam: otrzymali już swoją nagrodę. Ty zaś, gdy układasz WC, wejdź do swej izdebki, zamknij drzwi, kombinuj i módl się do Wież, które są w ukryciu. A Wieże, które widzą w ukryciu, oddadzą tobie.
Tak prawdobodobnie wyglądałby fragment Biblii FPL, gdybym kiedyś podjąłbym się takową spisać. Może… po ostatnim sezonie…
Klikam i klikam, kombinuje jakim fortelem dogonić czołówkę. Pozostaje 5 gw. Olewam szablon. Czy oszalałem? Chyba tak. Ale to moja ścieżka. Kręta, wąska, prowadząca nad przepaścią. Całe szczęście deadline już w piątek. Bo to i mniej czasu na skopanie sobie końcówki sezonu. Finalny skład zatwierdzę zawieszony gdzieś w drodze na trasie Poznań Garbary – Gdańsk Główny. W warsie, pociągając kolejne łyki Tatry Mocnej. A potem niech i nawet świat płonie, czas na chwilę odpoczynku. Reset. Tak długo oczekiwany
My zaś ruszmy razem, ramię w ramię, prosto w legowisko grozy. Ze składami tak bardzo różnymi, ale jak i podobnymi. Pełnymi nadziei.
Przed Gw34 mam tylko jedną radę. Starą jak ten blog.
Feel. Don’t think. Use your instinct.