Home FANTASY PREMIER LEAGUE Oczekiwania przed GW2

Oczekiwania przed GW2

0
0

To nie ja wybrałem drogę, to ona mnie.

Pierwsze co rzuca się w oczy śledząc post apokaliptyczny krajobraz GW1 to otoczone drutem kolczastym i rogatymi wieżyczkami wysokie szklane domy pierwszych Setek FPL. Oddzielone od obdartych chudopachołków ze średnią kolejki, dumne Setki pieszczą codziennie na soczyście zielonych trawnikach bezcenne, zaoszczędzone wolne transfery. Cała reszta zazdrośnie podgląda i tylko naśladuje. No może nie cała. Tu i ówdzie walają się okrwawione szczątki niedoszłych proroków ze zastygniętymi na wykrzywionych z bólu ustach ostatnimi słowami… to maraton, a nie sprint. Powiedz to jeszcze raz skurwysynu! Powiedz mi to prosto w oczy!

Wielki marsz ruszył. Przede mną jakieś 300 tysięcy menedżerów, za plecami ponad 4.5 miliony pozostałych. To obiecujące perspektywy. Pozostaje trzymać się planu. Miałem taki zostawiając w banku okrągły milion papierów, i nadal mam pomimo, że aż palce parzą aby wskoczyć na odjeżdżające pierwsze skarbonki. Może nawet chciałem, przyznaję, ale jak świeżak przegapiłem pierwszy wzrost o 0.1 Richarlisona. Co sezon jest podobnie. Na początku własną krwią podpisuję pakt z wieżami, ślubuję czuwać wytrwale do końca i pilnować cen. A potem jestem jak te panny nierozsądne co najebały ryżu. Dynamika wczesnych transferów rozpala masy do czerwoności a menedżerowie licytują się wielkością zysku. Zarobiłem 0.2! Mało, ja 0.6. Chwyciłbyś takiego i walił łepetyną jak dojrzałym melonem o kostkę typu polbruk tłumacząc, że zysk liczy się w momencie sprzedaży. Dzielony przez pół. Zresztą niewykluczone, że  niejeden na Wan-Bissace zarobi sprzedając go za tydzień po 1 punkcie z Liverpoolem. O tak, pierwsze kolejki mają swój urok a hype jaki im towarzyszy niemal uzależnia. Nie powiem, lubię to.

FPL też uzależnia. Oplata zwoje mózgowe jak oślizgły pasożyt tworząc z nawet najlepszego menedżera wykrzywione zombie sepleniące zgniłymi ustami… Neves czy Kante? Do diabła, nie narzekam. Jesteśmy z Gruwwą łowcami zombie. To my. Naszą misją, naszym zadaniem jest dorwać delikwenta i tak mu statystykami lub ustawieniem piłkarza przefasonować mózgownicę, że następnym razem kiedy taki wybierze cofniętego środkowego pomocnika to zareaguje jak alkoholik po esperalu. Czy jest nam przykro gdy taki Neves punktuje dalej? Trochę tak, ale wciąż czujemy się moralnymi zwycięzcami. My vs FPL. To nie my wybraliśmy tą drogę. To ona wybrała nas. A teraz do przodu, do 38 kolejki, hej naprzód marsz proletariat.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *