Mój FH w DGW29

0
0

„Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni.”

Moja bardzo brzemienna w skutkach decyzja o zagraniu Free Hita w kolejce dwudziestej dziewiątej kosztowała mnie spadek na 80k, utratę rankingu budowanego przez 13 kolejek, wycięcie z LMS-a i generalnie spadek praktycznie we wszystkich mini-ligach.

Spadły na mnie chyba wszystkie plagi egipskie. 1 punkt od każdego z trzech graczy City, opaska Auby, utrata CS-a przez LFC, blanki… no długo by wymieniać, a dziś jeszcze zabrana mi została ostatnia deska ratunku, czyli mecz ARS-MCI. No cóż, tough luck!

Do tego sprawdził się najczarniejszy scenariusz, gdzie mój normalny skład dał sporo więcej niż lśniąca drużyna na Free Hicie. Niby byłem na to przygotowany, znałem ryzyko i decyzję biorę je na klatę, ale szanse na tak drastyczną różnicę punktową były naprawdę nieduże. Jeśli dobrze liczę to mój stary skład ugrał 76 punktów (z opaską Salaha), co przy 33 punktach na FH, daje 43 punkty różnicy! Ała!

Decyzja nie była spontaniczna. Nie jest tak, że jak zobaczyłem ławkę Robbo, to w panice kliknąłem FH. Free Hita zagrałem, bo możliwe permutacje meczów drużyn w DGW34 nie dawały szans na podwójną kolejkę zespołom Top6, a jedynie Szefild, AV, czy najwyżej Evertonowi. Uznałem, że teraz skoro grają ARS i MCI, to będzie lepszy moment. Więcej różnic, większa szansa na awans… zrobiłem dziesiątki draftów, wybrałem najlepszy i kliknąłem.

Wybór był przemyślany. Był on spójny zarówno z Drużyną Bloga, którą wspólnie z redakcyjnymi kolegami wybraliśmy, jak i z moimi przekonaniami. Nigdy w życiu nie byłem taki zły z powodu ruchu, który wykonałem będąc do niego naprawdę przygotowanym i przekonanym. Szczególnie że na papierze skład naprawdę wyglądał znakomicie. Niestety nie przyniósł on oczekiwanych punktów, a mój ruch okazał się praktycznie FPLowym samobójstwem. W zasadzie to sam nadziałem się na katanę Umy i jedynie o co mogę prosić redaktora prowadzącego LMS, to o łaskawe potraktowanie uniżonego sługi bloga, który zamiast posłuchać „hold the line” postanowił zaszaleć. Byłoby 31 miejsce w LMS, a tak nadejdzie ścięcie w niesławie, lecz nie ma co gdybać i pogodzony z losem, in articulo mortis wypowiadam pod nosem ciche słowa modlitwy…

Wiadomo, że mogłem poczekać, nic nie robić, być cierpliwym. Ta gra tego nas właśnie uczy. Czasem warto poczekać i nie zmieniać na siłę czegoś, co jest dobre. Wynik w długim okresie i tak dąży do średniej, dlatego właśnie dead teamy z Salahem na opasce eliminują nas z pucharów i jeszcze będą wyżej w OR na koniec. Cierpliwość i spokój. Tyle razy to sobie powtarzam. Jednak czasem łatwiej to powiedzieć niż zrobić. Mea culpa.

Z FPLem jest trochę tak jak z dziewczynami, im bardziej Ci zależy, tym gorzej Ci idzie. Może nam się wydawać że znamy się trochę na piłce, ale czasem ta wiedza, oglądanie meczów i sprawdzanie piłkarskich statystyk kompletnie nie przekładają się na wyniki w grze.

Co teraz? Po pierwsze plusem jest, że pozbyłem się ze składu tych nieudaczników w Arsenalu i z City oraz więcej ich (mam nadzieję) nie będę oglądać. W zasadzie top10k już na pewno odjechało, ale jest jeszcze kilku gości co nadal są za mną. Mnie pozostaje granie bez presji i na luzie. Mogę np. teraz oddać opaskę Giroud, bo Salah jest tak oczywistym wyborem na Everton, że niewiele mogę tym zyskać. Konta na pewno nie zawieszam, nie płaczę i nie poddaje się. Skupiam się na mojej drużynie i na tym co pozostało. Żal tych 40 punktów, ale jeszcze 9 kolejek zostało, BB, więc zobaczymy. Inni też mają swoje chipsy, zobaczymy jak sobie poradzą. Czas podsumowań przyjdzie na koniec sezonu.

Teraz cieszę się z małych rzeczy. Nadal jestem pierwszy w drafcie, a kapitan Ilicic w UCL dał niezłe miejsce w globalnym OR. Takie małe fantasy rzeczy. Jednak przede wszystkim mam dobry okres w życiu prywatnym i spokojny czas w zawodowym. Najwyraźniej nie można mieć wszystkiego.

Na koniec mini apel. Wiadomo, że aby grać w FPL-a trzeba być twardym, mieć dystans do gry, ale to że umiesz się bić, nie znaczy że masz bić kobiety i słabszych. Nie dołujmy już bardziej tych co przeżywają FPLowe katusze. Po prostu. Cieszmy się swoimi sukcesami, ale nie zapominajmy, że jesteśmy w tym wszystkim razem. Jako społeczność, która raz na rok może się spotkać na piwo. Jako ludzie, którzy mają wspólną pasję. Razem walczymy, razem sobie pomagamy, a w czasach, gdzie nie każdy ma twardą psychę, gdzie często ludzie się łamią, po prostu starajmy się być dobrzy dla innych, bo karma to suka i wróci kiedyś ze zdwojoną siłą. Bądźmy dla siebie wyrozumiali i empatyczni lub chociaż w miarę możliwości spróbujmy.

Stąd też po najgorszej mojej kolejce w życiu w FPLu, życzę Wam abyście byli dzielni i silni psychicznie. Abyście wspierali nas, tak jak my staramy się wspierać Was. Czasem dobrą radą, niekiedy złym podszeptem, który zaburza waszą decyzyjność, ale zawsze robimy to z dobrymi intencjami, z pasją i z altruistycznych pobudek. Jesteśmy tu dla Was, choć zawsze wyjazd w Bieszczady jest opcją.

Teraz nadchodzi czas kwarantanny. Szkoły zamknięte, a sezon FPLowy wisi na włosku. Są rzeczy ważniejsze teraz, więc powodzenia i uważajcie na siebie! Jak będę miał w przyszłym tygodniu więcej czasu, to spróbuję wpis merytoryczny o DGW (o ile jeszcze będzie o czym) jeszcze popełnić.

Udanego tygodnia, ale przede wszystkim zdrowia!

Pozdro!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *