Wina i kara. Jeszcze niedawno pisałem, że FPL jest grą, w której sukces zależy od ilości unikniętych błędów. Wciąż tak myślę. Tyle, że gdzieś w tej mniej pijanej części mojej głowy rodzi się idea, że fantasy premier league jest grą, która lubi ukarać i zeszmacić. Perwersyjnie preferuje rzezać pychę, samozadowolenie, a tym samym brutalnie sprowadzać na glebę.
A pycha byłą do dzisiaj moim przewinieniem. Wystarczy jeden udany gameweek, albo nawet sezon, aby gracz nabrał wiary w siebie i uwierzył, że kontroluje grę. Pychą może być nawet pisanie na blogu. Autora otacza nimb sekretnej wiedzy. Czuje się dobrze poinformowany, przezorny i taktycznie przygotowany. Zna teorie. Natomiast, bywa jak w życiu. Jak w moim tramwaju sprzed minut paru. Siadasz na wolnym miejscu, obok jest puste drugie. Wsiada do wagonu nadobna dziewczyna, lekko już zmęczona, ale mająca jakąś tajemnicę, poprawiająca niedbałym gestem włosy. Odruchowo się prostujesz, czyścisz wirtualnie przestrzeń wokół siebie, a niewidocznym gestem zapraszasz niewiastę aby usiadła obok. Panna cię nawet nie zauważa. Za to jej niedoszłe miejsce z radością zajmuje żul, w swetrze tak brudnym, że syf wylewa mu się z niego dziurami. Życie brutalnie sprowadza na ziemię. FPL również.
Nie mamy kontroli nad grą. Nigdy jej mieć nie będziemy. To ona pisze scenariusz.
Gameweek nr 4 po dzikiej karcie zapowiadał się nieźle. Drużyna rozpisana na kartce prezentowała co najmniej dobrze. Poszło jak zawsze. Generalnie, w moim przypadku, nowy sezon składa się wyłącznie z epizodów złych lub gorszych.
Dzisiaj jedyną ekipą, która tak naprawdę zawaliła sobotę był Liverpool. Przechytrzył sprawę Brendan. Nie kombinuje się z ofensywą jak się gra bez najlepszego napastnika! EPL nie bez kozery jest nazywane ligą trudną i wyrównaną. Przechytrzyłem i ja dając opaskę Balotellemu. W sumie nie popełniłem błędu. Ostatni mecz vs Spurs wyszedł mu bardzo dobrze. Pamiętam co najmniej 2-3 groźne sytuacje. Tutaj był sam na szpicy. Bez Sturridga. Bez konkurencji. Ale zagrał blado, słabo, bezbarwnie. Obrona Aston Villi (bez Vlaara) robiła z nim co chciała. Sterling z ławki już nie uratował sytuacji. Moreno żółtą kartką tylko dobił. Rzuciłem mecz w połowie jadąc w miasto na piwo. Pisząc po drodze ten tekst. Gracze Liverpoolu byli głównymi aktorami wielu WC. 6 punktów z 3 zawodników boli. Ciekawe na ilu ławkach siedzi Hutton?
Na innymi biegunie Chelsea pokonało Swansea. Tutaj nikt nie zawalił. Strach pomyśleć ile bramke strzeli Costa jak będzie grał bez „kontuzji?. 3 bramki wbite Fabianskiemu imponują. Zawaliłem, gdyż myślałem czy nie dać mu opaski. Granie na ostrożnie, może nawet tchórzostwo, nie opłaciło się. Jak sprawdzałem później, wielu graczy z TOP10k dało mu jednak C. Jak również wiele martwych drużyn. Z jedną taką przegrałem nawet HtH. I nie bez powodu oni są tam, wysoko, lepsi, a ja tutaj. Do Swansea nie mam zastrzeżeń. Dali opór i punkty. Terry, obok Balotellego, będzie pewnie numerem 1 w transferach wychodzących. Ivan tym razem nie strzelił, ale były momenty gdy nie opuszczał pola karnego Fabiańskiego.
Everton wygrał 0 : 2. Baines nareszcie kończył spotkanie z wuchtą punktów. Miralas strzelił gola. WBA jest tak słabe, że trudno tu cokolwiek pisać o tym co mogło nie pójść. Poziom podobny do WBA trzyma Stoke City. Porażka na własnym boisku z Leicester zabolała każdego, kto stawiał na Begovica i spółkę. Albo nie daj Boże na ich „atak”. Jest tu jakaś pokrętna logika FPL. Coś co wkurwia, a zarazem fascynuje. Sadzasz na ławce Pietersa gdy gra vs City. Ten kończy mecz z CS, bps i asystą. Wystawiasz vs Leicester. Kończy z jednym punktem.
Koniecznie trzeba napisać o meczu Southampton vs Newcastle. Ci drudzy po raz kolejny dostają kilka bramek w tyłek. Święci za to fantastycznie rozpoczęli korzystny kalendarz. Pelle będzie transferem nr 1, Tadic zagrał dobrze. Obrońcy zgarnęli CS. Nie wiem co napisać o Srokach. Cabella oddał zero strzałów. Riviere 2 niecelne.
Ciosy wymieniał Sunderland z Tottenhamem i Arsenal z Manchesterem City. Na pewno poszło nie tak tym, którzy wystawili Debuchego. Posiadacze Chambersa, mają raczej na długo pewniaka w składzie. Czy zawalił Welbeck? Raczej nie. Dupy nie urywał, ale był niebezpieczny. Mógł na pewno strzelić bramkę. Oddał tyle strzałów co Pelle, czyli 5. Moim zdaniem dobrze rokuje na przyszłość. Lamela zgodnie z moją teorią zagrał tym razem na 2 punkty. Winy odkupił Eriksen. I nagrodził tych, którzy go cierpliwie trzymali. Pewnie jeszcze Mata strzeli jutro z 5 bramek.
Na koniec zawiódł Zaha. Mecz z Burnley był nudny i pozbawiony emocji. Poza niewykorzystanym karnym.
Nie wiem jak zakończyć ten wpis. Złapałem kryzys. Na pewno. Chociaż popełniam błąd robiąc tragedię z czegoś co tak naprawdę jest poza moją kontrolą. Są ważniejsze rzeczy niż FPL. Pierdylion takowych. Może pewne rzeczy wypada przemyśleć i przedefiniować. Jednak nawet gdy pisałem Gruwwie, że mam ochotę to rzucić w cholerę to czułem – i czuję teraz – że gdy wytrzeźwieję to będę bawić się tym dalej. Zgodnie z zasadą, że każde GW to nowe otwarcie i nowe emocje. Ekipę mam w sumie ułożoną nie najgorzej na kolejne weekendy. Po prostu ten się nie udał.
Pierwszy sezon poza TOP10k. Czas na rewanż!
Cohade
14 września, 2014 at 8:09 pm
Świetny tekst. Miło się czyta Wasze wpisy 🙂 Oby tak dalej bo gra w FPL bez was nie była by tak samo pasjonująca. Dzięki wam czuje się te emocje, że gra się o coś.Gromadzicie graczy w 1 miejscu tworząc ligę, blog gdzie można wymieniać się opiniami. Dzięki, że to robicie.
Poka
14 września, 2014 at 9:13 am
Easy… https://www.youtube.com/watch?v=8PIPyPMNnp8
fleishman
14 września, 2014 at 6:22 am
you will never walk alone… ps. z dzikiej tylko forster dał radę..tłumaczyc to sobię będę za tydzień mam nadzieje…