Adrenalina

1
0

Niedziela godzina 17:30, Mikołaj przychodzi do mnie w sierpniu, dalej nie wierzę w to co zobaczyłem.

Weekend z Premier League zaczął się w sobotę o 13:30, nieciekawy mecz Spurs w którym faworyt przespał pierwszą połowę i może dziękować tylko losowi a raczej nieskuteczności Wilków. Conte w przerwie postraszył tupecikiem i wyszli już nastawieni na wygraną. Co się rzuca w oczy? Perisić asysta + czyste konto i co najważniejsze gra bardzo wysoko, jak patrzę jak potyka się Emerson na drugim wahadle to Chorwat jest dla niego profesorem. Gratulacje dla posiadaczy, 12 punktów już w pierwszym spotkaniu to praktycznie kradzież w biały dzień, ryzykowaliście a teraz pijecie szampana, bo przecież ryzyko ławki ciągle było wysokie. Gol oczywiście najgorszy dla OR posiadaczy Haalanda, musiał to być Kane. Do szybkiego odnotowania Son wciąż bez formy, kiepskie stałe fragmenty i jakiś taki jest zagubiony. Co innego Kulu, Szwed kręci obrońcami aż miło. Wolves wyglądają nieźle, jak co sezon na pewnym etapie, Neto na prawym wahadle, sporo strzałów z dystansu środkowych pomocników i fajnie podłącza się z lewej Ait-Nouri.

Multiliga biedna jak mysz kościelna ale nie wszędzie było nudno. Fulham z Brentford dali show, Mitro ciągle jest opcją, Pereira robi robotę w naszych składach, asysta i 3 pkt bps. Po drugiej stronie trochę pechowy występ notuje Toney, mimo że gol to dodatkowe dwa nieuznane ze spalonego, rollercoaster, smutek, radość i KO na sam koniec, obie ekipy poszły na wymianę ciosów i to dla widza było najlepsze.

Crystal Palace przejechało się po Aston Villi, można było się spodziewać, a mimo to na początku goście cieszyli się po golu Watkinsa i asyście trolla i banity FPL Baileya, później do głosu doszli zawodnicy Viery. Zaha postanowił zostać harcerzem i zebrać prawie wszystkie dostępne odznaki: gol, niestrzelony karny, drugi gol z dobitki, żółta kartka i 3 bps. Piękny to był występ i do tej pory płaczę, że go nie mam przez… niby ciężki kalendarz, możliwe że Mateta wygryźnie znowu Edouarda… Aston Villa kolejny raz wsadzona na minę przez lewego obrońcę Łukasza D. nie będę się znęcał, jak w poprzedniej kolejce plusik przy O.Watkins. Czerwony kalendarz powoduje wielkie wietrzenie magazynów z piłkarzy Gerrarda. Bailey ty CH**u.

Lisy miały zmieść z planszy Świętych i odpalić protokół 9-0. Przed meczem nawet oddał bym kapitana Maddisonowi (gdybym go miał w składzie oczywiście), co mimo wszystko okazało by się nienajgorszym ruchem. Defensywa osłabiona brakiem Fofany, prze to info posadziłem grzecznie Warda na ławce nie zastanawiając się dłużej. Nudna pierwsza połowa i w drugiej zaczęło się nawet dobrze, błąd bramkarza i Madds pakuje piłkę z rzutu wolnego tuż przy słupku. Na boisko wchodzi Che Adams i Soton zaczynają grać, przy okazji gol napastnika fenomenalny, niespodzianka i 3 punkty dla Southampton.

Everton serwuje kolejny paździerz, tym razem z Nottingham do pary. Nudny mecz i w zasadzie trzy ważne informacje: niema CS Pattersona, nie ma CS Williamsa i Pickford z asystą.

Arsenal spacerek, w końcu błysnął Odegaard, Martinelli znowu z punktami, złoty chłopak. Jesus super występ i tylko asysta, pech z nieprzyznanym golem ze spalonego, dosłownie o kawałek stopy.

Niedziela zaczęła się od sensacji, Rodrigo & Harrison show! Strzelanie rozpoczął Aaronson a w zasadzie Mendy sam się ośmieszył i sprezentował gola. Leeds skuteczne w pressingu wybiło Chelsea z rytmu i zmiotło z planszy. Sensacja stała się faktem, Rodrigo najlepszą różnicą początku sezonu. A w Chelsea w pierwszej połowie dobrze wyglądali Sterling (gol ze spalonego) i Cucurella, James schowany w trójce obrońców w zasadzie nie istniał, nie rozumiem Tuchela, Chalobah na wahadle nie jest w ogóle groźny.

West Ham zderzył się z maszyną Pottera, karny na Welbecku wykonywał Alexis „nie Gross” Mac Allister. Gross zaliczył asystę przy drugim golu wahadłowego Trossarda. Sanchez zaliczył 1 save piont (łał jak nie on) i 1 pkt bps. Młoty dużym rozczarowaniem początku sezonu, Brighton jedną z rewelacji.

Po tym krótkim wstępie przejdę do sedna tego tekstu, do całej esencji FPL, po co w to gramy i po co oglądamy jak 22 chłopa biega za świńskim pęcherzem.

Niedziela 17:30 ściana deszczu za oknem…

Kupiłem do składu Gundogana przed tą kolejką, więc mecz dla mnie nie mógł zacząć się lepiej, tak darłem się po golu Niemca, tak w końcu wydałem z siebie pierwotny dźwięk zwycięzcy + oczywiście inne łacińskie epitety. Spotkanie nie zwalnia tempa, znowu Foden nie podaje na pustaka Haalandowi, besztam go z błotem, Pep beszta go razem ze mną, obaj chwytamy się za głowy. Za chwile KDB ma sytuację, zaraz nie mam go w składzie nie Kevin zostaw, rzut wolny broni Pope znowu strzelał Kevin, dobrze super save Papież jesteś wielki. Gra jeszcze bardziej przyspiesza tym razem już w drugą stronę. Piękny przy piłce jak wiatr na wrzosowisku ASM kręci Walkerem i Stonesem, dogrywa ajj jak blisko. Już nie myślę kogo mam w składzie a kogo nie mam. Kolejna sytuacja Newcastle, Almiron znajduje się z piłką sam na 10 metrze, sam nie wie jak to przeszło… cooo posyła w najwyższe krzesełka na trybunie za bramką. Almiron dalej jest Almironem. Kolejna akcja Saint-Maximin kto to zamknie? Almiron chyba kolanem, brzuchem albo jajami, VAR to sprawdzi, nie ma ręki nie ma spalonego, gol tak! Cieszę się nie wiem czemu, cieszę prawie tak samo jak ten głupi uśmieszek Almirona, czysta radość a to początek, znowu wspaniały ASM odgrywa do Wilsona i 2-1 zewnetrzniakiem, stadion oszalał, czuje jak mi krew buzuje. Przerwa, dzwonię do Taty żeby nie przegapił bo jest MECZYCHO, pierwsze co mówi ALE JEST MECZ dzisiaj, już wiem że też go to nie ominęło, wymieniamy spostrzeżenia i zasiadam do drugiej części.

Zaczyna się, ale mnie ten Bernardo denerwuje, wygląda tak samo z daleka jak Gundo, z tym że „mój” ma żółte buty a Portugalczyk zielone, też oczojebne i podobne no ale ma mniejsze afro, mylą mi się cały mecz. No i jazda taka sama jak przed przerwą, z jednej strony na drugą. Walker już nie chce być Walkerem, chce ujeżdżać przeciwników, wsiada na rywala, tylko sędziemu się to nie podoba, za chwile inny faul znowu na szybkim Francuzie. Podchodzi Trippier, mój mózg eksploduje, chcę żeby strzelił, zaraz nie chcę bo mam go na ławce, ale i tak wiem że trafi może właśnie dlatego. Stadion eksploduje trzeci raz. City bierze się do roboty, Haaland w słupek, aaa Pope to chyba dotknął, za chwilę wrzutka i siatkę urywa nie kto inny jak Haaland, cieszę się przecież mam go zamiast Kejna, tak Norweg jest Terminatorem. Kevin znowu ten Kevin ciągle coś kreuje, ale to podanie to już przesadził, znowu się drę GOOL! i gadam sam do siebie, czemu się cieszysz idioto to Bernardo a nie Gundo, dalej się cieszę nie wiem czemu, spadam w OR ale co tam jakie piękne podanie KDB z siatą na rywalu. Do końca meczu emocje, kolejne sytuacje, Newcastle już oddycha rękawami ale walczy, kontrują, City groźnie klepie z lewej strony. Trzy metrowy Burn pada na murawę, zaraz koniec. Jestem szczęśliwy.

Gra przeglądarkowa a ile dodatkowych emocji, jak w życiu tak samo w FPL – piękne są tylko chwile 🙂

Kącik Pokemonów

Patterson (4.0) i Williams (4.0) zagrali na przeciwko siebie i obaj „zblankowali”.

Pereira (4.5) asysta i 3bps, najlepszy 5 slot w pomocy. Dasilva bez gola, szok i niedowierzanie nowych nabywców.

Najlepszym napastnikiem 4.5 okazał się Stansfield z Fulham – 76 min i asysta! Greenwood 7 min.

 

Jeden komentarz

  1. lolojumbo

    22 sierpnia, 2022 at 4:46 pm

    szanuję bardzo za nawiązanie do mojego tekstu – Bolasie, ty chuju 😉

    Reply

Skomentuj lolojumbo Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *