Home DESER Chase punkty. Odsłona druga.

Chase punkty. Odsłona druga.

0
0

fpl

Ciało emerytowanego profesora matematyki Floriana Ottohausera z Humboldt-Universität zu Berlin zniknęło z miejskiej kostnicy. Tak prostu. Bez śladu. Przybyli na miejsce, pierwsi mundurowi odnaleźli tylko, porzucony w kącie, nadgryziony ogórek małosolny jednego z techników i otwarte na oścież drzwi zamrażarki. Z jej środka bił chłód i martwa cisza. Czterdzieści minut od zgłoszenia zaginięcia, przy szklanym wejściu do kostnicy, z siedmioletniego volkswagena wysiadł komisarz Perlalei. Nałożył płaszcz i udając bohatera NCIS Los Angeles, albo przynajmniej zjaranego fajkami inspektora, któregoś z papierowych, skandynawskich, kryminalnych tasiemców, znudzonym krokiem udał się do sali nr JW23. Wszystko się zgadzało. Nawet monitoring i zeznania techników. Ciało po prostu wyparowało.

Nazajutrz, w blasku nagiej jarzeniówki, komisarz otworzył teczkę Ottohausera. Najpierw zdjęcia:  Starannie pocięte ciało profesora leżało rozłożone w pentagramie. Odcięta głowa w kącie. Krąg z soli. Ściany umazane kałem. Okultystyczne symbole. Chaotyczne brązowe smugi tworzyły przypadkowe wzory matematyczne. Do fotografii dołączono notatki prowadzącego sprawę inspektora Limmfy: brak związku chaotycznej i brutalnej śmierci z badaniami profesora nad teorią chaosu fantasy premier league. Brak świadków. Brak sprawcy. Brak motywu. Brak bliskiej rodziny i krewnych. Na dnie teczki zalegały wydrukowane tabele z rzędami liczb i chaotycznymi, odręcznymi notatkami profesora. Nic konkretnego. Perlalei odłożył teczkę zostawiając sobie tylko tabele profesora i pomięty schemat rozgrywek ligi angielskiej. Pierwsza strona była zakrwawiona. Dopiero po chwili, zdziwiony Perlalei odkrył, że to jego własna krew, leniwie kapiąca z płytkiego rozcięcia na dłoni. Powrócił do tabel i notatek profesora. Założył konto na stronie FPL.

Trzy dni później odkrył pierwsze powiązania. Krwawił już z kilku nacięć. Ból był słodki. Rany nie piekły tylko pulsowały własnym życiem. Wypluł ząb i nie zwrócił uwagi na poczerniałą skórę lewej dłoni. Liczby do niego mówiły. Miękko i niemal szeptem. Pamiętał ten głos. Tak szeptała ona, kiedy spacerowali objęci wieczorem po Großer Tiergarten. Jeszcze przed ślubem i szybkim rozwodem. Gdzieś w środku tabeli wyników sezonu 2013/2014 odkrył pożółkłą kartkę pokrytą następnymi, odręcznymi notatkami. Głosu umilkły. Zorientował się, że od dłuższego czasu w salonie gra Du bist der wahnsinn. No tak, dzwonek komórki. To był zwykły głos. Młodszy posterunkowy CroXu odnalazł w aktach przewód habilitacyjny denata (Chase Punkte), w którym Ottohauser udowadniał, że zagranie dzikiej karty po GW2 gwarantuje sukces w FPL. I co najmniej top10. Piątego dnia Perlalei widział już całość. Niewyraźnie, bo krwawił z niezliczonych nacięć – już nie od krawędzi kartki tylko po regularnych pląsach wąskiego ostrza noża do kopert – i czuł się słaby. Nie zwracał uwagi na wypadające włosy, ani na obluzowane paznokcie i zęby. Pentagram, pentragram był kluczem. Kiedy przełożył wzory ze ścian na notatki pożółkłych kartek stworzył pierwsze prawa chaosu:

1. Jeżeli zawodnik, w trakcie GW1, nie strzeli lub nie zaliczy asysty to szanse na punkty w GW2 równe są zero. Sprzedawać.

2. Hit gwarantuje bramkę i asystę. Zawsze.

3. Kontuzje pomiędzy poniedziałkiem a piątkiem są wykluczone.

4. Spadek wartości zawodnika wymusza sprzedaż. Taki gracz nie ma również szans, w następnej kolejce, na punkty.

5. Mrok ceni transfery zaraz po ostatnim gwizdku.

6. Team Value jest najważniejszy.

7. Gruwwa sprzedał Eriksena.

To było takie proste pomyślał Perlalei. Otarł krew z dłoni i wprowadził na stronie FPL kolejne rzędy liczb Ottohausera. Dzwonił telefon. Komisarz nic już nie słyszał. Smakował wzory profesora i niewidocznymi liniami kreślił srebrzyste oczekiwania pod następne kolejki. Tak, teraz to widział. To on jest prawdziwie easy. Nie zwrócił uwagi, ani na wybrzuszenie i pęknięcie pokrytej śluzem ściany gabinetu, ani na bestię, która niczym noworodek wypełzła z nowopowstałego kanału. Nie reagował, kiedy pazury abominacji wyrwały mu serce, ani kiedy ostre kły rozpruły gardło. Niebo nad domem komisarza miało barwę ekranu monitora nastrojonego na nieistniejący kanał. Ottohauser, lub to co zostało z profesora, schował pazury i odnalazł w laptopie komisarza konto FPL. Pozostało je tylko skasować.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *