Home OCZEKIWANIA Przejście przez czyściec. Co poszło nie tak: GW4

Przejście przez czyściec. Co poszło nie tak: GW4

0
0

ending

Poznałem cię w bardzo dziwnym momencie mojego życia, mówi stojąc w poranniku i w blasku płonących szklanych drapaczy chmur Edward Norton do mojej żony nr 7, Helenki Bonham Carter. Los gwałtownej rewolucji Tylera Durdena podzieliła kilkadziesiąt minut temu moja nowa jedenastka. Niebieska sztandary City dały czwarte z rzędu CS, Yaya i Kun nic – przy czym Aguero na tle pozostałych Obywateli wyglądał słabo. Gorzej wypadł tylko pozorant Navas. Sterlinga i tak sprzedaliście wcześniej. Asysta Silvy jest fuksem i może trochę przeceniamy jego rolę w FPL? Bliżej konkretnych punktów był moim zdaniem Toure.

W dziwnym momencie mojego życia poznałem Bachora a dokładniej gdzieś na wydmach Ustronia Morskiego, gdy budząc się rano ujrzałem anonimowego wikinga poległego przez moje zapiaszczone glany. Potknął się nocą i zmęczony już nie wstał. I tak nam zostało. Bachor przeszedł długą drogę w życiu, od nauki polskiego w szkole średniej gdzie tłumacząc Ferdydurkę zaglądał w obfite dekolty uczennicom po aktualnie życie w Australii. W jego jedenastce dzisiaj Lens, Sinclair i Coutinho, ale jak sam twierdzi – gdy żyjesz w kraju gdzie wszystko co pełza, lata lub biega chce cię zabić to rozwijasz przede wszystkim intuicję. Wszystkiego nie przewidzisz. Mógłby też czasami pamiętać o transferach albo zdjąć C z Rooneya. Takie hipsterskie metody chaosu czasami dają radę – zwłaszcza w takiej kolejki jak dzisiaj.

Zgaduję, że nie poszło. Byłem przygotowany. Już przy Oczekiwaniach sugerowałem iż takie kolejki zrośnięte niczym rak z przeznaczeniem tylko czekają aby miękko wejść w ciało a wyjść dupą. Buńczuczne obstawianie gameweeku na 75 punktów skończy się średnią w okolicach 25-35 punktów. Strzelam bo przecież jutro Rooney i Pelle pewnie wpakują kilka bramek. Otrzeźwienie w tym sezonie przyszło szybko – nie wszystko złoto co się świeci. Nie ma pewnych CS, nie ma 100% opasek a płynąc z głównym nurtem wszyscy tracą równo. Nie pierwszy, i nie raz nie ostatni raz pewniacy nawalą a zapunktują różnice. Najgorzej, gdy zostały właśnie sprzedane lub siedzą na waszych ławkach.

Z gówna bicza nie ukręcisz i gdy niemal wszystko poszło nie tak to wypada wyciągnąć kilka wniosków. Hazard, enough  is enough:

To Pedro w trakcie przerwy na repy zyska na wartości. To również Pedro był dzisiaj groźniejszym graczem niż Belg. Sinclair. Ten cały czas leżał na półce z prospektami i w końcu wypalił strzelając w zasadzie piątą bramkę w tym tygodniu. Serio kupicie go już dzisiaj? Przecież Morrisona po dwóch bramkach wpakowanych Chelsea mało kto kupił. Co jakiś czas kolejka będzie stała pod znakiem eksplozji niszy. Albo taki Lanzini z WHU. Who the fuck is Lanzini? Wyobrażam sobie frustrację posiadaczy Payeta – 3 gole na Anfield, pobite archiwalne od roku 1963 rekordy z żałosnym dzisiaj Liverpoolem a Payet zero. Nic. Szacunek do Brendana straciłem za to w momencie kiedy po meczu wypalił, że nie grali tak źle tylko jakoś głupio stracili te bramki. No ale kiedy Lovren broni tak:

to pozostaje pukać się w czoło na zasadzie o czym kurna myślałem kupując obrońców the Reds na WC? Lemming! Wciąż słabo gra Arsenal, ale po 7 strzałach dzisiaj na bramkę Krula Sanchez w końcu coś wbije. Jak nie dzisiaj to z 14 dni. Czego nie można powiedzieć o reaktywowanym Walcocie i przeciętnych Ramseyu oraz Cazorli. Kontuzja po zderzeniu z Gradelem Mahreza to również niefart bo karnego strzelał Vardy. Do pieca dorzucili sędziowie – 5 czerwonych kartek, w tym wywalenie Coutinho kilka planów poważnie zmodyfikowało. Skromnie cieszę się z punktu za sejvy Butlanda oraz z bramki Wilsona. 38 punktów!!!

FPL. Ty, który wchodzisz, żegnaj się z nadzieją. Im szybciej pogodzicie się z surową panią zwaną losem tym łatwiej przyjmiecie takie wyniki na klatę. Nasza gra nie polega na pytaniach „jaki macie OR?”, na radości że inni mają też fatalne albo nawet gorsze wyniki lub wzajemnym iskaniu przy wyśmienitych cyferkach. Solą rozgrywki są takie kolejki. Zawiedzione nadzieje. Spieprzone WC. Chujnia towarzyszyć nam będzie teraz przez dwa tygodnie. W zależności ile gram własnej duszy oddaliście FPL tak bardzo będzie wam ciążyć. A będzie jeszcze gorzej bo kogoś do GW5 połamią, rywalowi z ławki wejdzie Ward albo Rooney faktycznie kosztem cierpienia belgijskich chłopców odnajdzie zagubioną formę. Dla mnie jest już za późno. Jestem niczym bohater Hellraisera który przez takie kolejki czerpie satysfakcję z cierpienia. Karmie się waszym wkurwem. Zyskuję na pochopnych wkurzonych transferach. Daję nura w taki syf bo byłem tam, czułem to i nauczyłem się zacisnąć zęby. The Show must go on. Pierdol się FPL.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *