Home GW It’s hard to say goodbye. Co poszło nie tak – sob, GW14
GW

It’s hard to say goodbye. Co poszło nie tak – sob, GW14

0
0

Manchester City's Argentinian striker Sergio Aguero reacts during the English Premier League football match between Manchester City and Southampton at the Etihad Stadium in Manchester, north west England, on October 23, 2016. / AFP / Oli SCARFF / RESTRICTED TO EDITORIAL USE. No use with unauthorized audio, video, data, fixture lists, club/league logos or 'live' services. Online in-match use limited to 75 images, no video emulation. No use in betting, games or single club/league/player publications. / (Photo credit should read OLI SCARFF/AFP/Getty Images)

Aguero odszedł. Lepiej spłonąć od razu niż tlić się powoli; stąd próbując zabić Luiza pożegnał nasze składy kontrowersyjnie i z hukiem. Tak po prawdzie wypalał się w nich już od kilku kolejek, ale zdrowy, w niejednej drużynie, był zawsze groźną opcją na C.  Niczym starotestamentowy Bóg budził słuszny strach wśród nie-posiadaczy. Zawieszenie do końca roku oznacza wejście do aktualnego szablonu Kane’a i ograniczenie różnic w ataku do trzeciego slotu. Uwolniona kasa pozwoli dodatkowo ściągnąć brakujących premium pomocników i może tak się zdarzyć, że różnicą będą ponownie obrońcy i pomocnicy z ostatnich slotów. Wbrew pozorom to nie takie wszystko proste, bo zachłyśnięci udaną kolejką zapominamy o potencjale różnic – dzisiaj, te oprócz Phillipsa, zawiodły. Jutro mogą wrócić.

Nazwany, na wyrost, starciem genialnych taktyków szlagier o 13:30 bardziej słuchałem niż oglądałem walcząc zażarcie ze stolikiem kawowym. Ikea jest piekłem innej planety. Niestety, życzenie małżonki jest ważniejsze niż duma i uprzedzenia, i niczym Dante, przekroczyłem wczoraj wrota szwedzkiego giganta. Same alejki to kuriozum. Hordy sztucznych rzęs, diabelskich tipsów, biustów wywalonych na wierzch i komórek przyklejonych do czerwonych, jak kartka Aguero, ust. „Misiu, to okrągłe co ci pokazywałam kupię mamusi dobrze?” Odpieprzałem tam coś pomiędzy Pacmanem a Donkey Kongiem docierając w końcu, całą familią, do magazynów z towarem. Pomiędzy Arką Noego a fragmentami Bursztynowej Komnaty odnalazłem bezcenny artefakt i dowiozłem do kas. Wydałem i tak trzy razy tyle co planowałem, bo w wózku, jakimś cudem znalazły się dodatkowe precjoza. Po kij mi drugi nóż kuchenny, dywanik czy następna lampka to już wie tylko Ona. Z racji FPL logistyka jest mi nieobca stąd wcześniej upewniłem się, że wymiar stoliczka pasować będzie do bagażnika mojej cytryny. Na kartce było na styk. Z luzem, lekkim dydem, pół centymetra. W realu zapomniałem o pieprzonym kartonie. I już nie było na styk. Pomagając sobie wepchnąć to gówno glanem małżonka słusznie zauważyła, że jest tam szkło. Poza tym ludzie patrzą. Oskórowałem cholerstwo z kartonu, i przy padającym mokrym śniegu, wyjącym deszczu, wyjąłem blat i wepchnąłem do środka. Koszmar trwał dalej bo ferajna zażyczyła sobie obiad a wiadomo: żarcie z Ikei to obowiązkowy punkt programu. W jadłodajni było na szczęście w kratkę, dużo i mało gruchających misiów i tipsów. Uderzyliśmy sprawnie do wykidajły a potem wypatrzyłem przytulny, pusty kącik przy zielonych donicach. Na starość robię się nierozważny. Za krzaczkami rozłożył się żul i soczyście kurwował trzymaną wraz z kawą przedwojenną Nokię. Zrób coś – zauważę, że taka komenda z ust żony to tylko kłopot. Pamiętacie ten horror, kiedy ta fajna ruda kazała narzeczonemu uspokoić gówniarzy nad jeziorem? Do końcowych napisów przeżył tylko chyba jeden dzieciak. Nic to, ustawiłem gościa, ale wracałem do niego ze dwa razy. Równie dobrze mogłem gadać do ściany. A dzisiaj stoliczek, wraz z Chelsea, wygrał z Manchesterem City. Kun może i odszedł ale działo się. Ja – i tu przyznaję z ręką na sercu – pokochałem Costę: za tą reakcję:

Drużyna jest drużyną. Z takim nastawieniem, i z taką formą Chelsea idzie pewnie po majstra.

A Aguero? No cóż. Klip wyżej zamyka temat do 31 grudnia.

To była udana kolejka. Niemal dla każdego – pod warunkiem, że nie oddałeś opaski Aguero. Wprowadzenie Kane’a okazało się słusznym ruchem. Zaufanie różnicom jak Phillips oraz Brunt, wstrzymanie się z hitem za Siggiego, czy cierpliwe trzymanie Benteke i Defoe również. Pewne rzeczy są też constans. Brak CS Kanonierów. Punkty z przodu Alonso. Ofensywa Pulisa. Na koniec, rozpieprzenie w drobny pył Młotów przez Sancheza i spółkę było już wisienką na torcie GW14. 46 punktów kapitana! Paru z Was dobija do setki, wokół zielono i optymistycznie. Potrzebowaliśmy takiej kolejki – pierwszoroczniaki przebierają już nóżkami przed GW15; weterani kalkulują ruchy do boxing day. Dużo fajnych nazwisk na tapecie – nawet bez Kuna nie można mieć wszystkich.  My tradycyjnie po weekendzie pochylimy się nad cyferkami GW14, rozliczmy drugą rundę pucharu Bloga i będziemy wspólnie zbroić się przed następnym weekendem. Tymczasem pijcie, bawcie i zeszmacajcie się  – zasłużyliśmy do jasnej cholery.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *