Kapitan GW 4

0
0

RMF Classic vs Rock Radio

Ostatnia kolejka miała wiele twarzy. Sukcesy przeplatały się z rozczarowaniami. Byliśmy świadkami małych i dużych powrotów. Wszystko to powoduje, że różnice pomiędzy menadżerami stają się coraz większe, a my musimy odpowiedzieć sobie na pytanie – grać bezpiecznie, czy szukać różnic, które pozwolą odrobić stracone punkty. Przyjrzyjmy się kilku opcjom kapitańskim, które w nadchodzący weekend powinny pozwolić realizować jedną z wymienionych strategii.

Aguero – dwie pierwsze kolejki to niemal filozoficzna dywagacja, w której żywy, lecz wracający dopiero do drużyny Kun, choć punktował, to dla FPL-a był jakby martwy. 21 minut z West Hamem i 65 minut z Totkami zaowocowało 2 bramkami. 11 wywalczonych w tym czasie punktów, to zaledwie 1 mniej od Auby i 4 mniej od Kane’a, którzy w przeciwieństwie do Argentyńczyka, rozegrali 2 razy po 90 minut. Mimo to, rotacja z Jesusem, świetna forma, stanowiących alternatywne wejście w ofensywę City, Stera i KDB, czy niższe ceny Auby i księcia Harrego powodowały, że posiadanie Kuna było (i wciąż jest) stosunkowo niskie. Przykładem owego dużego powrotu, o którym wcześniej pisałem, jest dla mnie przede wszystkim właśnie Aguero. Niby cały czas był, strzelał i punktował, ale jednak cały czas pozostawał w cieniu, z którego wyszedł dopiero przeciwko Bournemouth. Obecnie jest dopiero ósmym najchętniej kupowanym graczem, minimalnie wyprzedzając Sterlinga, a ustępując min. Salahowi, czy KDB. Z jednej strony trudno się dziwić – po repach wróci Jesus i Pep prawdopodobnie znów odpali Argentyńczykowi protokół 60/75 minut. Z drugiej, mówimy o dziewiątce klubu, który jest cholernym walcem, a jego kolejnymi rywalami będą Mewy, Kanarki i Szerszenie. Przeciwko Wisienkom oddał 4 strzały, 2 z nich zamieniając na bramki i zaliczył 3 kluczowe podania. Przeciwko Brighton grał 3 razy i 3 razy trafiał do siatki. Poza tym, ma karne i nie ma ograniczenia czasowego w postaci Jesusa. Analitycy dają mu również największą szansę na zanotowanie trafienia (66%, drugi Sterling – 61%). Czy to już czas, żeby napisać „Kun.Easy”?

Sterling – Anglik odpalił niesamowicie przeciwko Młotom, powodując, że kończone z jedną bramką spotkania z Tottenhamem i Bournemouth pozostawiały po sobie pewien niedosyt. Choć na Vitality Stadium długimi fragmentami był niewidoczny, to i tak skończył z 8 punktami, po raz kolejny unikając pustego przelotu. Jeżeli w weekend planujecie słuchać RMF Classic, to bezpieczniej niż dając opaskę Sterlingowi się chyba nie da. Posiadanie 46.1%, form. 11.3, Mewy u siebie. Ster powinien być najpopularniejszym wyborem. Nie stanie się dla Was trampoliną, wynosząca daleko wzwyż rankingu, ale zapewni, że ewentualny upadek nie będzie zbyt bolesny. Do tej pory przeciwko Brighton: 1 bramka i 1 asysta w 3 spotkaniach.

Salah – jeśli Aguero był dużym powrotem, to Mo uznałbym jako mały. Liverpoolskie słońce skutecznie przebiło się przez czarne chmury, które pojawiły się na egipskim niebie znad Southampton, choć duży był w tym udział pewnego kudłatego szamana z Brazylii. 11 kontaktów w boxie, 5 strzałów, 2 celne, 2 bramki, 15 punktów. Wygląda super, ale jak słusznie zauważono już we wnioskach, spory był tam wkład Davida Luiza. Salah przeciwko Burnley to 1 gol i 1 asysta w 2 meczach. Do tego niepokojące są płynące od Paula Joyce’a plotki, które mówią o tym, że Klopp przeciwko The Clarets bedzie chciał dać odpocząć kilku zawodnikom z podstawowego składu (na grupach Liverpoolu szczególnie głośno mówi się o Salahu i TAA). Mimo to, wciąż jest to jedynie gdybanie, podczas gdy faktem jest, że Mo to zawodnik, który może dać tłuste punkty tak naprawdę przeciwko każdemu rywalowi.

Mane & Firmino – po raz kolejny odniosę się do wniosków, w których było o rywalizacji Mane i Salaha. W kontekście opaski dodam do tego sporu uśmiechniętego Brazylijczyka. Więc: „w sobotę punkty zgarnął Salah, za tydzień być może Mane (Bobby) pokaże pazury. Obaj Cała trójka jest świetna”. Ofensywne trio Liverpoolu to to wielka czerwona fala, która pochłania kolejne wyspy znajdujące się na jej drodze, jedyny problem to odgadnąć, na którym odcinku w danej kolejce fala będzie najbardziej śmiercionośna. Przeciwko Burnley obaj trafiali dotąd po 3 razy. Bobby potrzebował do tego 3 występów, Mane – 5. Analitycy minimalnie większą szansę na bramkę dają Senegalczykowi (49% do 46%, dla porównania Mo 54%).

Aubamayang – Gabończyk, póki co, ciuła punkty małymi kroczkami. Do 2 bramek po 2 kolejkach, w trzeciej dorzucił asystę na Anfield. Teraz, u siebie przeciwko Tottenhamowi, powinno pójść łatwiej niż w Liverpoolu. Defensywa Kogutów nie zachwyca, a Kanonierzy na The Emirates prezentują się lepiej niż w meczach wyjazdowych. Analitycy dają Aubie 46% na zdobycie bramki, a dotychczas przeciwko Tottenhamowi udawało mu się to 2 razy w 3 meczach (oba trafienia i jedyna asysta przeciwko Spurs miały miejsce w zeszłym sezonie podczas gw14).

Kane – no i tutaj narażę się pewnie wielu, którzy postawili na Księcia w ostatniej kolejce i którzy po ostatnim gwizdku niedzielnego spotkania mieli na ustach hasło „Kane to ka” (względnie „Dean to ka”). W sumie, paradoksalnie patrząc na grę Spurs, wybór trochę z tych szalonych. Niby dają Harry’emu 48% szans na bramkę (swoją drogą, przywołuję te procenty, bo dla niektórych może być to jakaś wskazówka, którą będą się chcieli posiłkować, choć sam nigdy nie byłem do nich przekonany), ale Tottenham bez Eriego przypomina dzieci błądzące we mgle, a ciężko stwierdzić, czy Poche przeprosi się przed derbami z Duńczykiem. Z drugiej strony, Arsenal nie tylko nie potrafi bronić, ale pewnie, w przeciwieństwie do zamurowanych Srok, nawet nie będzie za bardzo próbował, skupiając się na ofensywie i dając Harry’emu więcej miejsca na pokazanie swoich atutów. Do tego pamiętajmy, że nie mówimy o zwykłym meczu, a Derbach Północnego Londynu. Kane grał do tej pory w nich 9 razy, zdobywając 9 bramek i raz asystując.

Pukki – kto by się spodziewał, że po trzech spotkaniach najlepszym zawodnikiem FPL-a będzie Teemo Pukki? Dla tych, którzy postawili na niego od początku – chapeu bas! Sam do tego grona się nie zaliczam, ale na szczęście udało mi się kupić bilet na fiński express, gdy cena była jeszcze promocyjna i obecnie nie wyobrażam sobie składu bez niego. Norwich gra bardzo ofensywnie (do tej pory 33 oddane strzały, w tym 18 celnych), a Pukki jest ich kluczowym zawodnikiem, który brał udział we wszystkich dotychczasowych bramkach Kanarków (5 trafień i asysta przy golu Cantwella). Teraz przed podopiecznymi Daniela Farke wyjazd do Londynu na mecz z mającym ciągłe problemy w defensywie West Hamem. Eksperci dają Finowi 47% na bramkę. Ja analitykiem nie jestem, ale gdyby ktoś zapytał mnie, powiedziałbym, że coś strzeli.

Haller – pozostając jeszcze chwilę przy Kanarkach. Norwich to taki fajny beniaminek, który nie tylko sam dużo strzela, ale pozwala się też wykazać rywalom. Beneficjentem tego ostatnio był Abraham, tym razem skorzystać może oswajający się dopiero z angielskimi boiskami Haller. Francuz najpierw zderzył się z błękitną ścianą, później pauzował przeciwko Mewom. Przeciwko Szerszeniom, w końcu zrobił to, co do niego należało – 2 bramki, 13 punktów. Obrona Norwich wydaje się dobrym rywalem do tego, by pójść za ciosem. Według analityków – 48%.

Abraham – Kolejny, obok Hallera, zawodnik, dla którego gw3 mogło okazać się przełomowe. Dublet i 13 pkt. Jeżeli niewykorzystany karny przeciwko Liverpoolowi miał negatywny wpływ na jego pewność siebie, to wyjazd na Carrow Road powinien być dobrą terapią. Zdaniem analityków – 52% (piąty wynik). Choć Chelsea gra naprawdę ofensywną piłkę uważałbym – przez defensywę Sheffield powinno być trudniej się przebić niż przez obronę Norwich.

Vardy – Lisy grają u siebie z Wisienkami. W ostatniej kolejce Jamie zaliczył 5 kontaktów w boxie i strzelił bramkę. Dotychczas z Bournemouth przeciętnie – 4 gole i 1 asysta w 10 meczach. Według analityków 54% (czwarty wynik). Zresztą, to jest Vardy, jak będzie chciał to strzeli, może nawet kilka.

Poza tym, można pomyśleć min. o chcącym zrewanżować się za nieudaną kolejkę Rashfordzie, którego czeka Southampton. Sonie, któremu powinno być łatwiej przeciwko, nieporadnemu w obronie Arsenalowi, który notorycznie pozostawia przeciwnikom zbyt wiele wolnego miejsca, niż formułującemu mur z żywych Srok Newcastle, czy KDB, który po prostu jest klasą samą dla siebie i nie zdziwię się, jeśli dopisze do swojego konta kolejne asysty.

Ja jeszcze nie zdecydowałem. Gdybym miał, chyba postawiłbym na Kuna. Nie mam, więc zastanawiam się między audycją redaktora Sterlinga w RMF Classic, a lekkim fińskim rockiem w wykonaniu Pukkiego. Na ostrzejsze brzmienia z Hallerem, czy Abrahamem trochę jeszcze poczekam.

Bez względu na to, na jaką częstotliwość się zdecydujecie, życzę, by wybór okazał się trafny.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *