Home DESER Wrzesień

Wrzesień

0
0

133k niżej w OR w stosunku do sierpnia, właśnie tak zakończyłem wrzesień. 3,198,227 moja klasyfikacja na koniec GW4. Brawo!

#FPL

GW4, kiedy City niszczyło LFC a Kane niszczył Everton, ja z moim Lukaku na C i Mane z czerwienią w składzie, szukaliśmy jakiegoś fajniejszego zajęcia niż FPL. GW5 to była dopiero ciekawa historia, Kane na C , Lukaku, Firmino, Eriksen, Alonso czy Kolasinac a najlepiej punktującym zawodnikiem zostaje Surman. Nawet trochę zapomniałem, że mam go w składzie i dopiero na kilka chwil przed 20 zobaczyłem, że jednak będą jakieś emocje w piątek.

GW5 to przebudzenie Aguero, więc zrobiłem to co należało. Skromne -8 i Aguero w składzie. W takiej formie, w takiej cenie, granie bez tego gościa to igranie z ogniem. GW6 to oczywiście, Aguero na C.GW7 to Lukaku na C. Za każdym razem, grałem bezpiecznego kapitana i za każdym razem, to nie była dobra decyzja.

Może potrzeba trochę więcej szaleństwa w moich ruchach, może trzeba trochę odważniej wybierać kapitana? Jednak, nie panikuje. 210k z którego startuje przed GW8 jest w miarę dobrą pozycją. Większość transferów które zrobiłem, była podyktowana albo kontuzjami zawodników albo czerwoną kartką. Naprawdę, nie pamiętam aby tak było w poprzednich sezonach. Wypadek Aguero to już była najgłupsza historia jaka mogła nam się przytrafić. Udało mi się też zdecydować aby to Lacazette a nie Morata zawitał do drużyny. Zawsze to 1 pkt więcej i zdrowy zawodnik w składzie.

Poza tym, zachowałem kartę. To jest zawsze jakaś przewaga nad konkurencją do końca roku. Odnoszę wrażenie, że łatwiej popsuć niż naprawić używając karty. Tak więc, dałem sobie jeszcze chwilę , aby popsuć sobie sezon. Nie wpisałem do kalendarza daty, kiedy użyję WC. Uznam za stosowane po GW8 , to zrobię. Jak przed Boxing Day, to kliknę. Najwyżej święta sobie spierdolę, n ie pierwsze i nie ostatnie.

Niby mam w głowie jakiś plan na najbliższe 3 kolejki ale kiedy, 3 najlepszych napastników, świeci się na czerwono/ zółot/pomarańczowo, to dupa sobie można planować. Zostawię to do piątku i do tzw ściany przed którą stanę. Nie będzie wyjścia, trzeba będzie podjąć decyzje. Wtedy też, dopisze sobie w CV, skuteczne podejmowanie decyzji w sytuacjach kryzysowych. Do tego czasu, zastanowię się, kto na C? Kane czy Jesus? Albo Vardy albo Kdb albo Silva.

Życie.

Przeprowadzka.

Z dwójką małych dzieci, to jest wyzwanie. Bez dwójki, również. Tylko z dwójką, musisz wszytko lepiej zaplanować. Masz mniej opcji aby coś zrobić. Najprostsze czynności jak przewiezienie gratów z punktu A do punktu B wydają się wielkim wyzwaniem. Czasami, dwie babcie to mało. Jednak udało się, spakowałem rodzinę i pojechaliśmy do siebie. Chociaż to do siebie, jest jeszcze trochę obce i czasami jest jak czarna dziura w której rzeczy gubią bez powrotnie.

Mieszkanie.

Ciasne ale własne, jedno z trafniejszych powiedzeń jakie można usłyszeć. Chociaż moje nie jest ciasne to komfort bycia u siebie jest taki sam w 20 czy 100 metrowym mieszkaniu. Mój jest ten kawałek podłogi…

Droga.

Na wsi mieszkałem równo półtora roku. Od 1 kwietnia 2016 do 30 września 2017. Excel podpowiada, 391 dni pracujących. Kiedy przemnożę to przez 120 km robionych dziennie daje 46k km przejechanych przez ten okres. Dla porównania, mieszkając w Warszawie robiłem 5k na rok i to pewnie dlatego że raz na miesiąc jechałem na wieś do teściów.

Te 46k km, to były ciężkie kilometry, nie dziwię się, ze jesteśmy bodajże trzecim najgorszym państwem w Unii pod względem zabitych na drogach. Dziwne, że nie najgorszym. Raz podczas mgły o 6 rano, nie widziałem nic wokół siebie, kurwa nic. Wszędzie biało, jadę 40 czy 50 na godzinę i mnie wyprzedza dwóch gości. Jak ja nie widziałem nic, to oni też. A jednak zdecydowali się zjechać na lewy pas. Ja to pierdole takie przygody, po przyjeździe do roboty dałem info, jak jutro rano będzie mgła, nie ma mnie w pracy, idę na urlop.

Jest jeszcze jedna rzecz, która mnie dobijała podczas dojazdów. Zwierzęta, te wszystkie martwe zwierzęta rozpłaszczone na asfalcie. To nie jest najmilszy widok o 6 rano.

Depresja.

 

Podczas mojego pobytu na wsi, przypomnę półtora roku, powiesiło się trzech chłopaków. to byli ludzie od 20 do 30 roku życia. Pierwszy wszedł do komory z jabłkami, w której brak tlenu zabrał mu życie. Drugi, przy stole, pił z ojcem herbatę , chwilę pogadali, po czym wyszedł. Powiesił się kilka minut później. Ojciec nie zdążył go uratować. Trzeci nie miał już siły , od kliku dni chodził zapuszczony. Nikt nie chciał mu pomóc, też się powiesił.

Po każdym z tych samobójstw, pojawiały się ploty. Że z miłości, że gej, że za długi, że narkotyki. nikt nic nie wie ale przecież na wsi , wszyscy wszytko wiedzą. Czy ktoś pomyślał, że to mogła być depresja? Nie słyszałem takiej wersji. Jakoś chwilę wcześniej, przeczytam książkę o Enke. Można powiedzieć, byłem na bieżąco. Dla mnie, to była oczywista sprawa. Nie jest przypadkiem, że w odległości kilkuset metrów, młodzi ludzie postanowili ze sobą skończyć. Kiedy mówiłem, że w mieście nie słyszałem o takich przypadkach. Padał argument, pewnie nawet nie znałeś swoich sąsiadów. Racja, morda w kubeł. Co ja tam wiem o życiu?

Jakiś czas później, usłyszałem audycję twarze depresji. W zeszły roku, ponad 4.5 tysiąca mężczyzn popełniło samobójstwo! Większość z nich, to mieszkańcy małych wsi i miasteczek. Przytłoczyła mnie ta informacja. Tam gdzie ja widziałem odpoczynek , szczęście i czułem się bezpiecznie. Ktoś czuł się na tyle źle i beznadziejnie, że odbierał sobie życie. Tak jakby na tej wsi były dwa równolegle światy. Ten drugi, musi być kurewsko ponury i smutny. Tworzący wielką pustkę w człowieku. Przerażająca jest ludzki umysł, który w niedzielne, piękne popołudnie jedyny ratunek widzi w kawałku sznurka.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *